Rz: Zaczyna pan urzędowanie w bardzo trudnym dla wojska momencie. Nastroje są napięte po zatrzymaniu żołnierzy, którzy wrócili z Afganistanu. Co zamierza pan z tym zrobić?
Bogdan Klich:
Zgadzam się z tą oceną. Po zatrzymaniu żołnierzy, którzy najprawdopodobniej byli sprawcami najpoważniejszego w ciągu ostatnich lat zdarzenia obciążającego honor polskiego munduru, nastroje nie są dobre. Polska opinia publiczna, w tym wojsko, podzieliła się w ocenach. Inaczej widzi to Żandarmeria Wojskowa, a inaczej ci, którzy służą w wojskach lądowych czy pozostałych rodzajach Sił Zbrojnych. Przede wszystkim zdecydowałem się wesprzeć instytucjonalnie i finansowo podejrzanych o udział w tym tragicznym incydencie. Okazało się, że to, co było niemożliwe dla poprzedniego ministra obrony, w ciągu trzech dni mojego urzędowania stało się możliwe. Aby nie pogłębiać istniejących w wojsku i opinii publicznej podziałów, zdecydowałem się też na szybkie wyjaśnienie okoliczności zatrzymania żołnierzy.
Są już jakieś szczegóły?
Razem z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim dokonamy wyjaśnienia tego, kto tak naprawdę spowodował, że nasi żołnierze byli zatrzymani jak zwykli bandyci. Z informacji, które już otrzymałem od ministra Ćwiąkalskiego, wynika, że prokuratura wojskowa kategorycznie zaprzecza, iż wydała żandarmerii jakiekolwiek instrukcje odnośnie do sposobu zatrzymania. Od komendanta ŻW otrzymałem natomiast dwie notatki, w których twierdzi, że instrukcja przyszła z prokuratury wojskowej. To trzeba zbadać.