Narodowy program pancerny stoi w sprzeczności z promowanym przez prezydenta projektem polskiej tarczy antyrakietowej. Budżet Sił Zbrojnych nie udźwignie bowiem jednocześnie obu niebywale kosztownych programów.
Prezydent Bronisław Komorowski wydaje się zdeterminowany, by zastąpić przestarzały system polskiej obrony powietrznej tarczą antyrakietową. Do tej pory nie mówił tak głośno i zdecydowanie o modernizacji technicznej wojska.
Zapowiedź prezydenta może być jednak zastopowana brakiem funduszy w MON, bo nawet wielomilionowe oszczędności na misji afgańskiej nie wystarczą, by pokryć koszty związane z budową polskiej tarczy. Przy tym wiceminister obrony Waldemar Skrzypczak, odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia, nawet nie szuka pieniędzy na tarczę. Wręcz przeciwnie. Generał zaraz po nominacji na stanowisko wziął się do zakupów i konsekwentnie realizuje program pancerny.
Jak pisała „Rz", zamówił już 200 rosomaków i zapowiedział uruchomienie kilku programów dla wojsk lądowych i plany zakupu w Bumarze 500 czołgów i 1000 gąsienicowych bojowych wozów piechoty. Pozyskanie tylu pojazdów pochłonie środki zbliżone do potrzeb budowy prezydenckiej tarczy antyrakietowej, czyli ok. 20 mld zł.
Szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej jest przeciwny wydawaniu pieniędzy na przestarzałe uzbrojenie, za jakie uważa czołgi. Krytykuje plany MON, mówiąc, że dzisiaj nikt już nie myśli o zmasowanych wielkich formacjach. Argumentuje, że dostępne środki trzeba przeznaczać na te dziedziny, które są wojsku najbardziej potrzebne (tak tłumaczył ostatnio w Radiu TOK FM).