Z naszych informacji wynika, że minister Szczygło wydał tę decyzję na wniosek komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej gen. Jana Żukowskiego. – Wiedza o tym ma zapobiec nieprawidłowościom przy zakupach dla wojska. Są to często bardzo duże pieniądze. Ostrożności więc nigdy za wiele – uzasadnia minister Szczygło.
Co na to obecny minister obrony Bogdan Klich? – Dla mnie to zaskakująca decyzja. W resorcie pracuje biuro ds. antykorupcyjnych, które ma czuwać nad przestrzeganiem procedur. Uważam, że to w zupełności wystarczy – mówi „Rz” szef resortu.
Tego samego zdania jest Grzegorz Hołdanowicz, ekspert wojskowy, redaktor naczelny miesięcznika „Raport”. Twierdzi, że decyzja Szczygły to mnożenie bytów. – Zastanawiam się, jaka w takim razie jest rola biura antykorupcyjnego, które od jakiego czasu pracuje w MON.
Kilku naszych rozmówców jest zdania, że decyzja Szczygły sparaliżuje prace resortu obrony. – Już w tej chwili mamy katastrofę, jeśli chodzi o zakupy dla armii. W MON nastąpił wewnętrzny paraliż, bo wszystkich traktuje się jak potencjalnych przestępców. Przecież nie da się podjąć jakiejkolwiek decyzji w atmosferze totalnej podejrzliwości – mówi Janusz Zemke, przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony, poseł LiD.
Zwraca uwagę, że przez takie praktyki MON do tej pory nie wydało na zakupy prawie 2 miliardów złotych. – Do końca roku zostało kilka tygodni, jeśli te środki nie zostaną spożytkowane, przepadną – przekonuje Zemke i twierdzi, że nowy minister powinien cofnąć decyzję poprzednika. – Nie wykluczam takiej możliwości, ale muszę to wcześniej przeanalizować – mówi Klich.