– To pozwoli na utrzymanie szkoleń na poziomie 72 proc. w odniesieniu do 2008 r. – tłumaczył Klich. – Chciałem też, by piloci nie spędzali w powietrzu mniej niż 40 godzin rocznie.
Czy dodatkowych 20 tys. ton paliwa wystarczy? W marcu „Rz” ujawniła analizę Pionu Szkolenia Dowództwa Sił Powietrznych. Wynika z niej, że pod koniec 2008 r. żaden pilot polskiej armii nie osiągnął właściwego poziomu wyszkolenia. Powód – głównie brak paliwa. By przeprowadzić tzw. nalot szkoleniowy w minimalnym zakresie, trzeba ok. 38 tys. ton paliwa. Siłom Powietrznym do osiągnięcia tego pułapu brakowało ok. 15,5 tys. ton. – Dostaną one ok. 17 tys. ton dodatkowego paliwa – mówi Robert Rochowicz, rzecznik MON. Reszta będzie podzielona między lotnictwo Marynarki Wojennej i Wojsk Lądowych.
W ostatnich kilkunastu miesiącach doszło do trzech katastrof lotniczych. W styczniu 2008 r. w Mirosławcu rozbiła się CASA. Zginęło 20 osób. Przyczyny to m.in. niewłaściwy dobór załogi i fatalna pogoda. W lutym tego roku pod Inowrocławiem runął na ziemię śmigłowiec bojowy Mi-24 należący do Wojsk Lądowych. Zginął drugi pilot. A pod koniec marca rozbiła się bryza Marynarki Wojennej. Zginęła cała czteroosobowa załoga. Eksperci alarmują – w lotnictwie źle się dzieje. Brakuje paliwa, piloci latają za mało, np. w MW 20 godz. rocznie, odchodzą instruktorzy.Sprawą zainteresowała się Sejmowa Komisja Obrony Narodowej. Na wniosek posła Ludwika Dorna powołano specjalną podkomisję. – Chcemy przeanalizować proces szkolenia pilotów oraz techników i wyłapać nieprawidłowości – mówi jej szef Czesław Mroczek. Jutro pierwsze posiedzenie.