– O tym powiem najpierw premierowi – tak minister obrony narodowej Bogdan Klich zareagował na pytanie o rozmowy w sprawie baterii rakiet Patriot. W czasie spotkania ze swoim amerykańskim odpowiednikiem Robertem Gatesem w Brukseli polski minister przedstawił nasz dawny postulat – rozmieszczenia w Polsce rakiet uzbrojonych. Ale według nieoficjalnych informacji Amerykanie oponują. Gates miał mu powiedzieć, że „rakiety będą umieszczone na zasadzie rotacji wyłącznie do celów szkoleniowych”. A do tego, twierdził, uzbrojenie nie jest potrzebne.
Polscy politycy byli przekonani, że zeszłoroczna umowa mówi o baterii 100 rakiet zdolnej do przeprowadzenia akcji militarnej. W Departamencie Obrony USA nieoficjalnie mówiono, że to nieporozumienie.
– W tej sytuacji nie wiem, po co w ogóle Polsce te rakiety. To jak popatrzeć na lizaka, zamiast go polizać – mówi nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata w Kwaterze Głównej NATO. To tylko jedno z obrazowych porównań. W zeszłym roku wiceszef Stanisław Komorowski nazwał nieuzbrojone rakiety kwiatami doniczkowymi.
Polsce zależało też na dodatkowych wozach opancerzonych typu MRAP, które chronią naszych żołnierzy w Afganistanie. Na razie mamy 30 takich bardzo odpornych amerykańskich maszyn. – Amerykanie mają jednak swoje potrzeby i nie mogą nam dostarczyć kolejnych wozów – powiedział Klich. Zaoferowali natomiast bezpłatne przedłużenie eksploatacji już znajdujących się tam MRAP. Pierwotnie miały zostać tylko do listopada, będziemy mogli je zatrzymać przynajmniej rok dłużej.
Ministrowie obrony państw NATO dyskutują w Brukseli nad zwiększeniem obecności wojskowej w Afganistanie. Polska ma tam 2 tysiące żołnierzy i nie planuje wysyłania kolejnych. – Jeśliby się okazało, że obsługa wyborów wymaga zwiększenia naszej obecności, możemy uruchomić rezerwę 200 żołnierzy – powiedział Klich.