Polska armia miała być nowoczesna, dobrze wyposażona i dostosowana do standardów NATO. Ale – jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, oceniającej wykonanie budżetu MON za ubiegły rok – nie udało się zapewnić wojsku zaplanowanych dostaw sprzętu.
Chodzi o 15 śmigłowców (12 szturmowych Mi-24 i trzy transportowe Mi-17), 40 opancerzonych samochodów patrolowych i bezpilotowe samoloty rozpoznawcze. Poza tym zamiast planowanych na 2008 r. dostaw 62 sztuk rosomaków wojsko dostało tylko 46.
Rzecznik resortu Robert Rochowicz wyjaśniał, że armia odebrała w zeszłym roku mniej rosomaków z winy dostawcy – firmy Bumar. – Nie wywiązała się z zamówienia. Jeśli zaś chodzi o samochody patrolowe, to nie spełniły warunków technicznych, więc procedury wstrzymano, a z zakupów rosyjskich śmigłowców MON po prostu zrezygnowało – mówił.
Według raportu z kontroli kłopoty wynikają także z tego, że planiści resortu, zamiast dokonywać zakupów systematycznie, skumulowali większość transakcji w ostatnich tygodniach ubiegłego roku. O ile w poprzednich latach taka praktyka nie przynosiła większych kłopotów, to teraz wojsko dotkliwie ją odczuwa. Bowiem pod koniec ubiegłego roku minister finansów drastycznie ograniczył budżet MON. Zamiast potrzebnych 5,2 mld złotych armia dostała tylko 1,8 mld zł.
Inspektorzy wytknęli także wpadki w kontraktach. Przykładem może być zakup za kilkaset milionów złotych samolotów Bryza. Według NIK nie zagwarantowano pełnego zwrotu wysokich przedpłat, gdyby producentowi nie udało się dostarczyć samolotów na czas.