Kilka dni temu dowódca Wojsk Lądowych otwarcie skrytykował biurokrację w MON, która szkodzi armii.
Wczoraj o jego przyszłości mieli zdecydować prezydent Lech Kaczyński i szef resortu Bogdan Klich. Po ich spotkaniu w Sopocie wydawało się, że Skrzypczak zostanie na stanowisku. – Zasada cywilnej kontroli nad armią jest jedną z żelaznych zasad. Generał Skrzypczak, przy całym szacunku, przekroczył granicę. Jeżeli zdecydowałem się na to, by nie odwoływać go ze stanowiska, to tylko ze względu na szczególne okoliczności – mówił prezydent.
Jednak kilkadziesiąt minut później generał sam podjął decyzję o odejściu z armii. Powód – wypowiedź ministra Klicha.
Według szefa MON generał zrozumiał błąd i przeprosił za krytykę. Ale Skrzypczak podkreśla, że przyznanie się do błędu dotyczyło tylko okoliczności, w jakich słowa padły (pożegnanie kpt. Daniela Ambozińskiego, który zginął w Afganistanie).
– Nie będę interpretował słów pana generała. Mam szacunek dla jego decyzji, ale nie będę tego komentował – mówił Klich po przylocie do Warszawy. Zaprzeczył oskarżeniom o zmanipulowanie słów Skrzypczaka.