Podniesienie zdolności bojowej armii miało być wymierną korzyścią z misji afgańskiej. Być może jedyną, przy braku zysków gospodarczych i wątpliwych politycznych. Badania Wojskowego Ośrodka Badań Społecznych ujawniają jednak frustrację wśród żołnierzy wracających do kraju i przekonanie, że armia marnuje szansę, jaką dała misja, która kosztowała już Polskę 4,3 mld zł.
Kwitologia zamiast adrenaliny
Polska uczestniczy w misji afgańskiej od 2007 r. W czasie 11 zmian przez bazy znajdujące się w tym kraju przewinęło się ok. 20 tys. naszych żołnierzy.
O tym, że ich umiejętności i doświadczenia tam zdobyte są zupełnie niewykorzystane – lub wykorzystywane słabo – mówi 60 proc. uczestników VIII zmiany, którzy służyli w Afganistanie w 2011 r. (400 żołnierzy ankietowano pod koniec ubiegłego roku).
Najmocniej skarżą się na mniejsze niż przed wyjazdem możliwości awansu i na słabsze „perspektywy kariery zawodowej". Doskwiera im powrót do monotonii służby i wojskowej biurokracji, którą nazywają kwitologią.
– Inaczej wygląda służba w jednostce, gdzie trzeba się rozliczyć z każdej łuski, a inaczej w strefie działań bojowych, gdzie jest masa zadań i wysoka adrenalina – przyznaje Tomasz Kloc, szef Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.