Czy bezpieczeństwa naszego kraju lepiej będzie strzegła „polska tarcza antyrakietowa", czy dywizje pancerne? Za pierwszą koncepcją opowiada się Bronisław Komorowski, drugą forsuje MON z ministrem Tomaszem Siemoniakiem. W czasach kryzysu i cięć budżetowych są małe szanse na realizację obydwu programów. Tym bardziej że inne rodzaje sił zbrojnych też są mocno przestarzałe.
Prezydent, zapowiadając „zdecydowane działania" na rzecz budowy tarczy, powołuje się na decyzje NATO ze szczytu w Chicago. Dla członków sojuszu priorytetem ma być obrona terytorialna. Według prezydenta najlepiej nadaje się do tego własny system obrony powietrznej, który ma być elementem większej całości – tarczy chroniącej wszystkie kraje NATO. – Mamy takie położenie geograficzne, że nie możemy być słabszym ogniwem sojuszu, lecz mocniejszym – mówił Komorowski w sobotnim wywiadzie dla TVN 24.
20 mld zł ma kosztować polska tarcza antyrakietowa. Roczny budżet MON to około 30 mld zł
Nie jest tajemnicą, że polska obrona powietrzna jest wciąż oparta na systemach pochodzenia radzieckiego. Nowa miałaby zwalczać rakiety bliskiego i średniego zasięgu. Ale pilnej modernizacji wymaga nie tylko obrona powietrzna. Potrzebne jest nowe uzbrojenie dla Marynarki Wojennej, lotnictwa (samolot szkoleniowy) i wojsk lądowych.
I właśnie modernizację tych ostatnich obrał za główny cel MON. Wiceminister Waldemar Skrzypczak odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia już zamówił 200 nowych bojowych wozów piechoty Rosomak, planuje kupienie w Bumarze m.in. pół tysiąca nowych.