Tworzenie Narodowych Sił Rezerwowych jest jedną z największych porażek resortu obrony. Brakuje ponad połowy składu tej formacji. Obecnie przyciąga w dużej mierze bezrobotnych, którzy są słabo wyszkoleni i przez zawodowych żołnierzy są traktowani jako balast.
Sytuację kadrową w NSR?miały poprawiać reklamy w telewizji, radiu i prasie. Kampania przeprowadzona we wrześniu kosztowała ok. 1,6 mln zł. Na razie nie wiadomo, jakie są efekty tej kampanii. Wiadomo, że do końca roku MON chciałoby przyjąć do NSR 2,5 tys. osób. Teraz w tej formacji służy ok. 10 tys. osób. Zgodnie z założeniami miało ich być 20 tys.
Kmdr Janusz Walczak z MON informuje „Rz", że przeciętny ochotnik do NSR ma wykształcenie średnie. Zasadnicze zawodowe posiada zaś 19 proc., a wyższe 14 proc. Ponad połowa żołnierzy nie przekroczyła 25. roku życia. – To często ludzie bezrobotni, zaraz po szkole – mówi jeden z oficerów.
MON zakładało, że do NSR będą wstępowali ludzie, którzy wcześniej zakończyli służbę wojskową, pracują zawodowo, a w sytuacjach kryzysowych będą wykorzystywani np. do walki z klęskami żywiołowymi. W ciągu roku muszą oni odbyć 30-dniowe ćwiczenia i czekać na wezwanie do jednostki. Dziennie za udział w ćwiczeniach otrzymują 80 zł.
Warunki te stały się mało atrakcyjne dla byłych żołnierzy. Dlatego MON wprowadziło kilkumiesięczną służbę przygotowawczą dla cywilów. Ale z tej możliwości masowo zaczęli korzystać młodzi ludzie, którzy w ten sposób chcieli się dostać do służby zawodowej.