Do Afryki może pojechać do 50 żołnierzy. – Chodzi o personel samolotu transportowego Herkules C-130 oraz obsługę logistyczną – mówi Jacek Sońta, rzecznik MON. Szef resortu obrony Tomasz Siemoniak precyzuje, że chodzi o dwie pełne załogi, a także wsparcie dla obsługi i rozładunku. Jak twierdzi, „zaplecze na miejscu jest słabe". Zastrzegł też, że nie ma mowy o wsparciu bojowym dla Francuzów.
Na razie nie wiadomo, jakie będą koszty udziału naszych żołnierzy w tej misji. – Trwają w tej sprawie ustalenia – mówił Tomasz Siemioniak w Brukseli. Polski samolot mógłby rozpocząć loty do Afryki od 1 lutego 2014 r. Na razie mowa jest o tym, że misja trwałaby trzy miesiące. Samolot miałby być głównie wykorzystywany do lotów z Paryża do stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej Bangui. – Chodzi o transporty strategiczno-operacyjne – precyzuje w rozmowie z „Rz" gen. prof. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
– Francja jest dla nas partnerem strategicznym – uzasadnia propozycję wysłania wojsk premier Donald Tusk. Dodaje, że pomoc wynika m.in. z „interesów polskich przedsiębiorstw i firm". Precyzuje, że chodzi o przemysł zbrojeniowy. Francuskie firmy biorą udział w wyścigu m.in. o sprzedaż do naszego kraju śmigłowców, okrętów, a także elementów tarczy rakietowej.
– Afryka jest coraz trudniejszym terenem dla Europy i naszego sojusznika, jakim jest Francja. Z krajem tym, łączną nas wyjątkowo dobre relacje. Teraz potrzebuje ona wsparcia – dodaje szef BBN.
Na najbliższym zorganizowanym 24 grudnia posiedzeniu rząd rozpatrzy wniosek, który zostanie skierowany do prezydenta.