Organizacje paramilitarne nie mają łatwego dostępu do broni. Choć MON zakłada włączenie ich w plany budowy obrony terytorialnej, nie idą za tym plany ułatwienia dostępu do broni na cele szkoleniowe.
Członkowie organizacji paramilitarnych uczą się strzelania głównie na karabinach, które sami sobie kupują. Samodzielnie zdobywają pozwolenia na broń. – Cała procedura trwa około roku – przyznaje Łukasz Wójciński ze stowarzyszenia FIA, które organizuje szkolenia wojskowe dla ochotników. Członkowie tych organizacji przyznają też, że w szkoleniu wykorzystują atrapy broni.
W kilkunastu organizacjach obronnych działa co najmniej 10 tys. osób. Poza armią uczą się sztuki wojskowej. Od agresji Rosji na Ukrainę rok temu – jak obserwują członkowie tych organizacji – wzrasta zainteresowanie ochotników udziałem w szkoleniach wojskowych.
Pod koniec marca kilka organizacji strzeleckich stworzyło Federację Organizacji Proobronnych. Będzie ona ściśle współpracowała z MON i tworzyła struktury obrony terytorialnej już w czasie pokoju. Resort obrony dopuszcza także możliwość prowadzenia przez te organizacje szkoleń dla ochotników.
Czy to się jednak uda w sytuacji, gdy organizacje te nie mają broni?
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że na koniec poprzedniego roku pozwolenia na broń posiadało 197,5 tys. osób.
Jednak pozwolenie na broń w celach szkoleniowych pod koniec 2014 r. posiadało zaledwie 149 osób, miały one w swoich rękach tylko 741 sztuk broni.