Choć resort zdrowia twierdzi, że poprawa stanu zębów polskich dzieci jest jednym z jego priorytetów, znów poskąpił dentystom miejsc rezydenckich, w ramach których specjalizację zdobywa się na opłacanym przez niego etacie. W marcowym rozdaniu na rezydenturę ze stomatologii dziecięcej zostanie przyjętych ledwie 16 młodych lekarzy, o jeden więcej niż na stomatologię zachowawczą. Wszystkich miejsc dla stomatologów jest 67, czyli niespełna 3,5 proc. puli 1916.
Czytaj także: Dentyści o bonach patriotycznych
– To bardzo mało, choć i tak o kilka miejsc więcej niż w poprzednim rozdaniu. Od wielu lat resort, zwiększając liczbę miejsc rezydenckich, nie myśli o stomatologii, bo zaczyna ją postrzegać jako dziedzinę sektora prywatnego. Większość stomatologów robi specjalizację jako wolontariusze. Jeden z członków rady lekarskiej zaproponował nawet, by stomatolodzy płacili za kształcenie, co jest absurdem – mówi Marcin Sobotka, stomatolog, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Dodaje, że robiąc specjalizację na zasadach wolontariatu, lekarz musi jeszcze zarobić na życie. Z jednej pracy idzie więc do drugiej, jest przemęczony, a na tym traci jakość kształcenia.
– Tymczasem Polacy mają najgorszy stan zębów w Europie i nie zmienią tego dentobusy – zauważa Marcin Sobotka.