Nadzwyczajny stan nienadzwyczajny

Jakiejże to klęski żywiołowej trzeba, aby wprowadzić w Polsce stan klęski żywiołowej, skoro nie wystarczy zalanie tak dużej części kraju? Aż się boję myśleć.

Aktualizacja: 26.05.2010 03:30 Publikacja: 25.05.2010 20:35

Czy wystarczy, że zapadną się Tatry, czy równocześnie muszą się zapaść także Bieszczady, a w ich miejscu bezwarunkowo musi się pojawić ziejący lawą i pyłem wulkanicznym krater? Czy wystarczy, że Bałtyk wystąpi z brzegów od Szczecina po Trójmiasto i spłynie do Wielkopolski i na Mazowsze, czy też musi spłynąć aż na Śląsk i do Małopolski?

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2010/05/25/nadzwyczajny-stan-nienadzwyczajny/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Cóż, wydaje się rzeczą dość oczywistą, iż rząd Donalda Tuska powstrzymał się od wprowadzenia stanu klęski żywiołowej głównie (wyłącznie?) po to, aby nie trzeba było przesuwać terminu wyborów prezydenckich. I wiele wskazuje na to, że stało się tak za zgodą nie tylko rządzącej Platformy Obywatelskiej, ale także opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości. A wbrew woli części mniejszych ugrupowań.

Tak, to prawda, nigdzie nie jest wyraźnie zapisane, w jakich okolicznościach rząd nie ma wyboru i musi ogłosić stan klęski żywiołowej, a w jakich może sobie pozwolić na nieuczynienie tego. Rząd sam to ocenia i bierze za swą decyzję (lub jej brak) odpowiedzialność. I dobrze.

Wiadomo też jednak, że po wprowadzeniu takiego stanu nadzwyczajnego akcja ratownicza na zalanych terenach przebiegałaby zapewne dużo sprawniej, już choćby z tego powodu, iż nie trzeba byłoby nikogo prosić o zgodę na ewakuowanie go, lecz wydawano by w tej sprawie administracyjne nakazy. A to wydatnie podniosłoby skuteczność operacji ratunkowej i w dodatku obniżyło jej koszty – mniej byłoby pracy dla amfibii i łodzi, rzadziej kursowałyby wodne taksówki. Ale przecież tych ułatwień w prowadzeniu akcji ratowniczej, wynikających z ustawy o stanie klęski żywiołowej, jest znacznie więcej.

Na szczęście decyzje polityków i tak zawsze ostatecznie podlegają ocenie wyborców – także tych, których zalała woda, i tych, których zalewa krew na wieść o tym, ile ich kosztuje (i jeszcze będzie kosztowało) zmaganie się z klęską żywiołową bez ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Tak będzie również w tym przypadku.

Na razie wychodzi na to, że wysoko (najwyżej?) oceniają oni właśnie zimną krew Donalda Tuska i umiejętność trzymania przezeń nerwów na wodzy. Czyli nadzwyczajny stan nienadzwyczajny, który w tych dniach premier zaordynował Polsce.

Czy wystarczy, że zapadną się Tatry, czy równocześnie muszą się zapaść także Bieszczady, a w ich miejscu bezwarunkowo musi się pojawić ziejący lawą i pyłem wulkanicznym krater? Czy wystarczy, że Bałtyk wystąpi z brzegów od Szczecina po Trójmiasto i spłynie do Wielkopolski i na Mazowsze, czy też musi spłynąć aż na Śląsk i do Małopolski?

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2010/05/25/nadzwyczajny-stan-nienadzwyczajny/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało 80% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów