– Gdy na terenie gminy jest punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych (PSZOK), mieszkańcy mogą do niego zawieźć odpady zielone, jeżeli są one w nim przyjmowane – mówi Daniel Chojnacki, radca prawny w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Dodaje, że spóźnialscy, którzy nie zdążyli na odbiór zapewniony przez gminę, teraz sami muszą przetransportować je do PSZOK.
Okazuje się bowiem, że odpadów w postaci gałęzi czy liści nie można spalić. Zgodnie z ustawą o odpadach jest to dopuszczalne w określonych warunkach. W praktyce jednak – niemożliwe. Ustawa stanowi bowiem, że jeżeli na danym terenie prowadzona jest zbiórka odpadów w postaci pozostałości roślinnych, to palić ich nie wolno.
Maciej Kiełbus z kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners zauważa, że przepisy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zobowiązują samorządy do objęcia systemem gospodarki odpadami także pozostałości z ogrodów. I selektywna zbiórka np. liści prowadzona jest w całym kraju. Skoro jednak gmina zapewnia odbiór takich śmieci np. do końca października, to powstaje pytanie, czy później odpady zielone wciąż są objęte systemem selektywnego zbierania. Prawnicy zgodnie twierdzą, że tak. Wskazują przy tym, iż w dalszym ciągu można je zawieźć do wspomnianych PSZOK.
Jedna z gmin jednak w swoim regulaminie utrzymania czystości i porządku pozwala spalać odpady z ogrodów w określonych terminach. Mieszkańcy mogą palić liście i gałęzie dwa razy w roku – od 15 marca do 15 kwietnia i od 15 października do 15 listopada.
Maciej Kiełbus wskazuje, że taki zapis w regulaminie ze względu na przepisy ustawy o odpadach jest wadliwy. Tłumaczy jednak, że ludzie przyzwyczaili się, że gdzieniegdzie dozwolone było palenie pozostałości z ogrodów i dlatego w niektórych regulaminach utrzymano takie praktyki.
Ich zapisy mogą być zatem furtką dla niektórych osób. A sąsiedzi, przeciwnicy palenia liści, raczej nic na to nie poradzą.