Katarzyna Hall, minister edukacji i kandydatka PO do Sejmu, tuż przed końcem swej kadencji w MEN przyznała, że warto rozłożyć obowiązkowe posłanie sześciolatków do szkół jeszcze na dwa lata. Takim stwierdzeniem podważa sposób dotychczasowego przeprowadzania reformy i daje do zrozumienia, że przyjęte rozwiązania były złe.
Przypomnijmy: ten rok jest ostatnim z trzyletniego okresu wprowadzania obniżenia wieku szkolnego. Dotąd rodzice sześciolatków mogli zdecydować, czy zostawić dziecko w przedszkolu, czy posłać je do pierwszej klasy w szkole. Okazało się, że niewiele maluchów rozpoczęło naukę. W tym roku – jak podsumowała szefowa resortu – ok. 23 proc.
W przyszłym wyboru już miało nie być – wszystkie dzieci do szkół. W pierwszych klasach spotkałyby 76 proc. siedmiolatków. W jednym roczniku zamiast ok. 350 – 360 tys. byłoby więc ponad 700 tys. uczniów.