Prokuratura nie zawsze zawiadamia straż miejską, że jeden ze strażników jest oskarżony o popełnienie przestępstwa. Efekt jest taki, że osoba, która nie ma nienagannej opinii, pracuje w jej szeregach. A ustawa o strażach gminnych mówi wyraźnie, że strażnik musi taką opinią się cieszyć.
Tak było w sprawie rozpatrywanej przez Sąd Najwyższy. Strażnik miejski został aresztowany. Był podejrzewany o rozbój. Ze względu na aresztowanie został zawieszony w pełnieniu obowiązków pracowniczych. Z art. 35 ustawy o pracownikach samorządowych wynika bowiem, że stosunek pracy pracownika samorządowego tymczasowo aresztowanego ulega zawieszeniu z mocy prawa.
Po trzech miesiącach strażnik wyszedł na wolność i wrócił do pracy. W straży miejskiej pracował rok – do czasu, gdy przełożeni dowiedzieli się, że toczy się przeciwko niemu postępowanie karne w związku ze ściganym z oskarżenia publicznego i popełnionym umyślnie przestępstwem. Znów zawieszono go w pełnieniu obowiązków pracowniczych. Tym razem na podstawie art. 26a ustawy o strażach gminnych.
Choć gminny strażnik zawieszony jest już ponad dwa lata, cały czas otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze. Ale tylko połowę. Przed sądem domagał się przywrócenia do pracy, choć wciąż toczy się przeciwko niemu postępowanie karne.
Jego zdaniem zawieszenie jest bezzasadne. Uważał, że trwa ono dłużej niż trzy miesiące, a decyzję o zawieszeniu wydano długo po rozpoczęciu postępowania karnego.