– Dziś ludzie są tam, gdzie jest dobra praca – mówi 39-letni Maciej Łatecki, informatyk, który trzy lata temu opuścił rodzinną Łódź i osiadł w Krakowie. W macierzystej firmie mimo dziesięcioletniego stażu i opinii specjalisty nie doczekał się awansu ani dobrej płacy. W Krakowie, w amerykańskiej firmie, zarabia trzy razy tyle co w Łodzi.
– Do Krakowa przenosi się coraz więcej łodzian, ale jeszcze więcej wybiera Warszawę – uważa pan Maciej. – Także moi znajomi z Bydgoszczy czy Trójmiasta.
W Łodzi biją na alarm, bo miasto liczące dekadę temu niemal 800 tys. mieszkańców teraz ma ich niespełna 740 tys. (dane GUS z ubiegłego roku), a prognozy wskazują, że za 20 lat pozostanie ich tylko 600 tys.
Katowice – przed dekadą 340-tysięczne – dziś walczą o utrzymanie statusu miasta 300-tysięcznego, a prognoza straszy poziomem 200 tys. Mieszkańców tracą także Lublin, Kielce, Bydgoszcz, Olsztyn, Częstochowa.
Szczecinowi ubyło w ciągu dziesięciu lat 10 tys. mieszkańców. – Zarobki to podstawa, ale nie tylko – mówi Anna Banaszak, która z tego miasta przeprowadziła się do stolicy, gdzie trafiła do międzynarodowej firmy konsultingowej. – W Szczecinie trudno wytyczyć ścieżkę kariery, bo zawodowy wybór sprowadzał się do posady w banku albo handlowca usługami finansowymi. Poza tym Warszawa to rozmach: teatry, kina, kluby.