Bez systemów informacji prawnej trudno dziś sobie wyobrazić pracę nie tylko sądów, ale nawet gminnych urzędów. To programy komputerowe z bazami danych umożliwiające dostęp do przepisów, orzecznictwa i komentarzy ekspertów. Pierwszy produkt tego typu oferowała firma Wolters Kluwer. Ponieważ nie było konkurencji, kupowano go z wolnej ręki.
Dzisiaj zamawiający uznają, że skoro mają już licencję na program, a zaktualizować może go tylko jedna firma, jest to powód do dalszego korzystania z wolnej ręki. I chociaż na rynku działają już co najmniej trzy inne wydawnictwa oferujące konkurencyjne oprogramowanie, kupowane jest wciąż jedno i to samo.
Przetarg pozwala zaoszczędzić
Praktyka pokazuje, że jeśli zostanie zorganizowany przetarg, to wydatki mogą być nawet kilkakrotnie mniejsze. Ministerstwo Finansów, które w kwietniu wybrało ofertę firmy C.H. Beck, zapłaciło za oprogramowanie 314 tys. zł. Wolters Kluwer chciało prawie 2 mln zł. Przetarg zorganizował wcześniej także Urząd Zamówień Publicznych. Uzyskał cenę o 55 proc. niższą niż w wypadku poprzedniej umowy, przy czym zamówienie było większe, gdyż licencja objęła dodatkowe stanowiska. Dla kontrastu – w przetargu zorganizowanym przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w którym nie było konkurencji, jedyna złożona oferta opiewała na 440 tys. zł, czyli o 80 tys. zł więcej, niż wynosiła wartość szacunkowa zamówienia.
Zamawiający najczęściej powołują się na art. 67 ust. 1 pkt 1b prawa zamówień publicznych i tłumaczą, że aktualizacje ze względu na prawa autorskie można kupić tylko w tej firmie, która dostarczała program. UZP nie zgadza się z tą argumentacją.
165 mln zł wynosi roczna wartość rynku na to oprogramowanie