Pojawili się, by pomagać sędziom. Ponieważ się sprawdzili, nakłada się na nich coraz to nowe, poważniejsze obowiązki. Aby mieć gwarancję, że sobie z nimi poradzą, kandydatom na asystentów stawia się coraz wyższe wymagania. Minister sprawiedliwości określił (dziś wchodzą w życie) zasady konkursu, jaki będą musieli przejść, by zdobyć stanowisko ([link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=282968]DzU nr 167, poz. 1037[/link]). Pracę dostaną tylko najlepsi. Zanim jednak tak się stanie, czeka ich trudne zadanie.
[b]Termin i miejsce konkursu wyznaczy prezes sądu. Musi to uczynić najpóźniej na 60 dni przed jego rozpoczęciem[/b]. Ogłoszenie musi być precyzyjne (nazwa i adres sądu, liczba wolnych stanowisk, termin i miejsce konkursu oraz zgłoszenia udziału w nim, wymagane dokumenty).
Prezes sprawdza zgłoszenia (czy spełniają wymagania) i ustala liczbę kandydatów dopuszczonych do konkursu. Dane osób, które zakwalifikował, wywiesza w siedzibie sądu oraz Biuletynie Informacji Publicznej.
W komisji zasiądzie trzech sędziów. Konkurs (trwa 90 minut) ma mieć formę pisemną, a sama praca będzie się składać z dwóch części (36 pytań z prawa karnego i cywilnego oraz dwa kazusy). Do zatrudnienia trzeba zdobyć 28 punktów z testu i 8 z zadań kazusowych. Każdą pracę sprawdzi dwóch członków komisji (kazus można ocenić w skali od 0 do 6). Jeżeli żaden z kandydatów nie sprosta wymaganiom punktowym, prezes zarządzi drugi konkurs. I tak aż do skutku.
Pierwsi asystenci pojawili się w sądach pięć lat temu. Sporządzają projekty orzeczeń i ich uzasadnień oraz projekty zarządzeń przygotowujących sprawę do rozpoznania na rozprawie lub posiedzeniu. Pilnują także biegłych i wstępnie analizują sprawy, które trafiły do referatu sędziego. Nieustannie czuwają, żeby sprawy nie leżały zbyt długo, oraz wypełniają karty statystyczne.