Takie odejścia często komplikują prace całych wydziałów. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, tak się ostatnio zdarzyło w Piotrkowie Trybunalskim: z czteroosobowego wydziału gospodarczego sądu rejonowego aż trzech sędziów zrzekło się funkcji.
Wydział czekają kłopoty, bo odchodzący sędziowie zostawią też zaległości. A na ich nadrobienie zastępcom potrzeba będzie więcej czasu.
W ubiegłym roku takich odejść było 58 (patrz ramka). Powód? Brak satysfakcji z wykonywanej pracy. Gdzie odchodzą? Najczęściej do notariatu, ale wpisują się też na listy adwokatów i radców prawnych.
W minionych latach z zawodu rezygnowali nie tylko sędziowie rejonowi, którzy załatwiają najwięcej spraw i są najbardziej obciążeni. Odeszło też siedmiu sędziów sądów okręgowych.
– Trudno się dziwić ludziom, którzy mają aspiracje, że chcą zmienić swoje życie – mówi „Rz” Stanisław Dąbrowski, sędzia Sądu Najwyższego. On sam jednak mniej się boi odejść sędziów niż przeciętności kandydatów, którzy chcą przyjść na ich miejsce. Twierdzi też, że [b]aby zawód ten stał się naprawdę atrakcyjny, pensje muszą wzrosnąć o 30 – 50 procent. [/b]