W 2010 r. do biura Krajowej Rady Sądownictwa wpłynęło 1438 pism od 643 skarżących oraz 18 anonimów. To więcej niż rok wcześniej.
Bez biegu pozostawiono 549 pism, informując o tym skarżących. Rada nie zajęła się tylko skargami o charakterze pieniaczym lub których treść wskazywała na niezrównoważenie psychiczne autora.
– Takie też się zdarzają – mówi „Rz" sędzia Roman Kęska, wiceprzewodniczący KRS. I dodaje, że są ludzie, którzy piszą wszędzie: od prezydenta przez parlament aż po media, i informują o tym w skardze kierowanej do rady. Wiele pism jest napisanych obraźliwym językiem, dopiero na końcu można stwierdzić, że to skarga. Jeśli dojdzie do dyscyplinarki, sędziemu grozi najczęściej upomnienie i nagana, ale może to być również wydalenie ze służby.
– Na pieniacze pisma trzeba uważać – powiedział sędzia Kęska. Zwraca też uwagę na specyficzne anonimy. – Bywają skargi podpisane przez fikcyjne osoby, takie quasi-donosy pisane przez kogoś niezadowolonego czy zawistnego ze środowiska – podaje. Rada dowiaduje się o tym, dopiero kiedy odpowiedź na skargę wraca do niej z powodu nieistnienia adresata.