Przygotowany przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego projekt zmian w prawie i procedurze karnej jest konsultowany od kilku miesięcy, a może przepaść z powodu braku pieniędzy w budżecie. Prace nad nim trwały ponad rok. Miał przyspieszyć i usprawnić proces karny. A średni czas trwania w Polsce procesu karnego (sąd rejonowy) to prawie pół roku, ale w niektórych sądach (np. warszawskich) – prawie dwa lata. Mimo uznania ekspertów, a często i samych sędziów dla propozycji, minister finansów ma wątpliwości. Chodzi o koszty.
Niech walczą strony
Najważniejsza z propozycji to właśnie powrót do zasady kontradyktoryjności. Oznacza to, że teraz strony będą musiały wykazać się aktywnością.
– Oskarżyciel będzie się musiał przyłożyć, żeby udowodnić winę podsądnego, a ten profesjonalnie się bronić – uważa Jarosław Maliszewski, zwolennik reformy procesu karnego.
– Jeśli nie uda się zmienić formuły procesu na kontradyktoryjny, to zostawmy procedurę taką, jaka jest – mówi „Rz" prof. Andrzej Zoll, przewodniczący KKPK.
Zmiana formy procesu pociąga jednak za sobą następne, w tym szerszy dostęp do obrony z urzędu. Podejrzany, którego nie stać na obrońcę z wyboru, dostanie go z urzędu. Po raz pierwszy także na etapie postępowania przygotowawczego. Wystarczy, że oskarżony złoży wniosek i adwokat zostanie mu przyznany. Teraz, zanim do tego dojdzie, sąd bada jego sytuację materialną i nie zawsze przyznaje obronę z urzędu. Generalnie płacić za nią będzie państwo, ale jeśli podsądny przegra proces, zwróci koszty. Pojawić się też ma nowa instytucja: wyznaczenie obrońcy z urzędu do przeprowadzenia określonej czynności procesowej w postępowaniu przed sądem.