Krajowa Rada Sądownictwa pozytywnie zaopiniowała wczoraj zamiar Jarosława Gowina, ministra sprawiedliwości, odwołania prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku. W uzasadnieniu tej decyzji przywołała troskę o dobro wymiaru sprawiedliwości.
– To bardzo rzadkie sytuacje – mówi „Rz" sędzia Maciej Strączyński. Ale, jego zdaniem, w tej sytuacji to najzdrowsze rozwiązanie.
Sprawdziliśmy, jak rzadkie. W ostatnich latach funkcję prezesa w ten sposób straciło zaledwie dwóch sędziów: Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu (za niewywiązywanie się z obowiązków służbowych) i Łodzi (za zwlekanie z pisaniem uzasadnień). W sprawie prezesa Milewskiego poszło o aferę Amber Gold i rozmowę telefoniczną, którą przeprowadził z rzekomym urzędnikiem Kancelarii Premiera. Teraz prezes będzie mógł zostać zdymisjonowany przez ministra Gowina.
Na 24 członków KRS obecnych w środę (w sumie jest ich 25) tylko jeden wstrzymał się od głosu. Reszta wydała pozytywną opinię o zamiarze odwołania prezesa. Minister Gowin poprosił o wyłączenie go z głosowania. Zanim do niego doszło, rada dyskutowała na zamkniętym posiedzeniu. O godz. 12 przybył na nie zaproszony wcześniej przez KRS prezes Ryszard Milewski i wiceprezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Złożył wprawdzie wyjaśnienia, ale decyzja KRS o jego odwołaniu była pozytywna.
– Uważam decyzję KRS za dobrą – ocenia sędzia Irena Kamińska. Sędzia Waldemar Żurek z KRS podkreśla, że asertywność jest podstawową cechą dla sędziego, a tym bardziej prezesa.