Były senator Henryk Stokłosa poczuł się pomówiony postępowaniem sędziego prowadzącego jego sprawę i pozwał go o naruszenie dóbr osobistych. Jak wynika z pozwu, sędzia miał go pomówić, twierdząc, że jego wnioski procesowe prowadzą do przeciągania postępowania, a ta ocena jest skutkiem niechęci sędziego wobec oskarżonego.
Stokłosa domaga się od sędziego przeprosin na piśmie i dołączenia ich do akt sprawy karnej. Jest w niej oskarżony o to, że w latach 1989–2005 uzyskiwał nienależne wielomilionowe umorzenia podatkowe dzięki powiązaniom ze skorumpowanymi urzędnikami. Trwający prawie cztery lata proces jest właśnie na ukończeniu. Ale czy na pewno? Czy pozew nie jest jednak grą na zwłokę?
Sędziowie nie mają immunitetu, który obejmuje zarzuty dotyczące ich słów podczas rozprawy
Pozew cywilny wobec sędziego prowadzącego sprawę nie jest równoznaczny z koniecznością odsunięcia sędziego od niej. Może być jednak podstawą złożenia wniosku o wyłączenie na podstawie art. 41 kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że jest to możliwe, „jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie". Formalny przynajmniej konflikt sędziego z podsądnym może skutkować jego wyłączeniem, choć nie następuje to z mocy prawa, ale decyduje o tym sąd.
– Na szczęście takie pozwy i wnioski należą raczej do rzadkości: spotkałem się z dwiema, może trzema, takimi sytuacjami, ale na szczęście owe pozwy cywilne ugrzęzły na wstępnym etapie, braków formalnych (brak adresu, opłaty) – mówi „Rz" Marcin Łochowski, sędzia cywilny z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. – Jest tu jednak, moim zdaniem, luka w systemie, gdyż taki sędzia w zasadzie powinien się wyłączyć ze sprawy, choć ze strony oskarżonego może być to zwyczajna gra na zwłokę. Może należałoby wprowadzić przepis, że w takiej sytuacji sędzia może dokończyć prowadzenie procesu.