Od 1 stycznia 2013 r. z mapy administracyjnej sądownictwa zniknęło 79 najmniejszych sądów rejonowych. Niewykluczone, że niebawem na nią powrócą. Koszt reorganizacji wyniósł 1 mln 200 tys. zł. W drugą stronę może być trochę taniej. Sędziowie uważają, że nie ma najmniejszego problemu z powrotem do starego porządku. Ministerstwo Sprawiedliwości jest mniej optymistyczne. Kolejna reforma może się też odbić na obywatelach: przez pierwsze dwa tygodnie stycznia (tuż po reorganizacji) przeniesiony sędzia załatwił średnio tylko dwie rozprawy. Pozostałe czekały na przeniesienie do nowych repertoriów.
Wszystko w rękach posłów
Adwokat Wojciech Błaszczyk, który przygotował obywatelski projekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych, przewidujący przywrócenie zlikwidowanych sądów, mówi, że jest gotowy do drugiego czytania. Komisja zajmie się nim najwcześniej w kwietniu.
Poseł Jerzy Kozdroń, wiceprzewodniczący Komisji Sprawiedliwości, jest sceptyczny.
– Zamurowanie szybkiej możliwości zniesienia czy utworzenia sądu okaże się bardzo szkodliwe dla sądownictwa – uważa. Krytykuje prowadzenie prac nad ustawą w sytuacji, gdy za kilka dni w sprawie likwidacji wypowie się Trybunał Konstytucyjny.
Wrócą na stare śmieci
Wymiana tablic i pieczęci, jak podaje Ministerstwo Sprawiedliwości, kosztowało średnio po 15 tys. zł na sąd. Tyle samo trzeba by wydać teraz, by stan sprzed reformy przywrócić. Sędziowie zapewniają, że mniej, bo w wielu sądach zamienianych na wydziały zamiejscowe zachowano stare pieczęcie i tablice.