W 2012 r. do polskich sądów wpłynęło ponad 14 mln spraw. To o milion więcej niż w 2010 r. i o blisko 500 tys. więcej niż w 2011 r. Większy wpływ był we wszystkich kategoriach spraw: karnych, cywilnych, rodzinnych, pracowniczych, ubezpieczeniowych i gospodarczych.
Co za tym stoi? E-sąd, kryzys, stale rosnąca popularność internetowych zakupów, nowe przestępstwa, ofensywa fotoradarowa oraz większa świadomość społeczna. Tymczasem w polskich sądach: rejonowych, okręgowych i apelacyjnych, orzeka dziś 9 tys. 900 sędziów. Tyle samo, ile w 2006 r., kiedy wpływ spraw wynosił 6 mln. Co to oznacza dla obywatela? Jeszcze dłuższy niż dziś proces, a przewlekłość to i tak największa wada naszego sądownictwa. Średni czas trwania w Polsce procesu karnego (sąd rejonowy) to prawie pół roku, a w niektórych sądach (np. warszawskich) – prawie dwa lata.
Idą po swoje
Największy przyrost nastąpił w sprawach cywilnych (191 tys.) i gospodarczych (150 tys.).
– To, że spraw przybywa, widać gołym okiem w referacie każdego sędziego gospodarczego – potwierdza „Rz" sędzia Bartłomiej Przymusiński. Jego zdaniem sporo spraw wygenerowało utworzenie e-sądu. Prosty i tani sposób dochodzenia roszczeń zachęca firmy do upominania się np. o zaległe rachunki.
W gospodarczych widać z kolei oznaki kryzysu.