Powrót asesorów czy marzeń - o problemach z przywróceniem asesury pisze Andrzej Jankowski

Prerogatyw prezydenta nie można domniemywać. Nie można ich dopowiadać w drodze analogii ani tym bardziej zmyślać.

Publikacja: 04.06.2014 06:00

Wymiar sprawiedliwości chce odzyskać asesorów sądowych. Urzędników nie powstrzymała nawet od tego zamiaru przestroga Heraklita, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Pokusa posmakowania zakazanego przez Trybunał Konstytucyjny owocu okazała się silniejsza. Jest jednakowo silna u sędziów i u ministra sprawiedliwości. Życzliwym okiem w stronę asesorów spogląda również Krajowa Rada Sądownictwa, a nawet prezydent RP, który wystąpił w tej sprawie z własną inicjatywą ustawodawczą.

Skoro ?jest tak fajnie...

Pierwsze czytanie prezydenckiego projektu ustawy przywracającej w sądach instytucję asesora odbyło się w Sejmie w ubiegłym tygodniu i trafiło do dalszych prac w komisji. Prezydent chce:

– by asesorzy byli powoływani na pięć lat,

– orzekali tylko w sądach rejonowych,

– by przydzielano im sprawy mniej skomplikowane, z wyłączeniem spraw upadłościowych i z tymczasowym aresztowaniem i last but not least,

– by można ich było odwołać jedynie na drodze postępowania dyscyplinarnego, tak jak sędziów.

Skoro jest tak fajnie i wszyscy dookoła chcą powrotu asesorów, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego Trybunał Konstytucyjny w 2007 r. zakazał instytucji powstałej jeszcze w czasach konstytucji marcowej? Prawda, mówienie o „zakazie" jest tu może zbyt kategoryczne. To nie jest zakaz bezwzględny. Fakt jest jednak faktem, że TK przymusił ustawodawcę do wyeliminowania asesorów z wymiaru sprawiedliwości. Swoje dołożył również Trybunał w Strasburgu, przed którym Polska zaczęła przegrywać sprawy z powodu orzekania przez asesorów o tymczasowych aresztach.

Z pewnością decyzja o wyeliminowaniu asesorów z wymiaru sprawiedliwości nie przyszła sędziom TK łatwo. Mieli przecież świadomość, że to tania siła robocza wymiaru sprawiedliwości, że „załatwiają" rocznie w sądach trzy miliony spraw, że co czwarty sędzia w rejonówce to asesor. Tym razem jednak wartości konstytucyjne były na tyle mocne, że wygoda wymiaru sprawiedliwości musiała przed nimi ustąpić. Trybunał nie miał złudzeń, że powoływanie i możliwość odwoływania asesorów przez ministra sprawiedliwości podkopuje konstytucyjną gwarancję sędziowskiej niezawisłości. Łamie zasadę trójpodziału władz, umożliwiając trudny do zaakceptowania wpływ władzy wykonawczej na sprawowanie wymiaru sprawiedliwości. Wyrok uzasadniała wtedy sędzia Ewa Łętowska i pamiętam do dziś jej słowa: Konstytucja nie przewiduje, by w instancjach sądowych istniały różne gwarancje sędziowskiej niezawisłości. By w sprawach mniej skomplikowanych były mniejsze, a w trudniejszych do osądzenia większe. Każdy ma prawo do rozpatrzenia sprawy przez niezawisły sąd.

To jednak nie sędzia

Jak zwolennicy powrotu asesorów sądowych chcą pokonać w nowej ustawie zasieki, które w 2007 r. zastawił Trybunał? Nie ulega wątpliwości, że klucz do przełamania trybunalskich obwarowań leży w przepisie regulującym powołanie asesora. Chcąc zapewnić mu niezależność od ministra sprawiedliwości, prezydencki projekt przewiduje, że będzie on powoływany na urząd przez prezydenta RP, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Asesor składałby przed prezydentem ślubowanie według roty wypowiadanej przez sędziów, uzyskiwałby też immunitet o zakresie identycznym z tym, który mają sędziowie.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak, jakby warunki brzegowe, które zakreślił w wyroku Trybunał, zostały spełnione. „Tym samym prezydent będzie działał w tym zakresie z wykorzystaniem prerogatywy, o której mowa w art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji RP" – napisali autorzy w uzasadnieniu do projektu ustawy. W przepisie o prezydenckich prerogatywach jest jednak pewien szczegół, do którego nie przywiązują, jak sądzę, należytej wagi. Otóż przepis konstytucji nic nie mówi o asesorach sądowych. Prerogatywy prezydenta dotyczą tylko powoływania sędziów. A nikt nie powinien mieć chyba wątpliwości, że asesor to jednak nie sędzia. Gdyby tak było, asesorzy po dziś dzień orzekaliby w sądach bez żadnych konstytucyjnych wstrząsów, które doprowadziły do ich likwidacji.

Czy prerogatywa prezydenta do powoływania sędziów może objąć również asesora? Niestety, autorzy projektu nie stawiają wprost tego pytania w uzasadnieniu. Nie zastanawiają się, czy można ją rozciągnąć w ten sposób, że obejmie nie tylko sędziego, ale i asesora, na przykład w myśl zasady, że skoro konstytucja pozwala prezydentowi na więcej, to pozwala mu też na mniej. Może aż nadto dobrze zdają sobie sprawę, że z kompetencjami organów państwa, zwłaszcza z prerogatywami prezydenta, jest tak, że nie można ich domniemywać, dopowiadać w drodze analogii, ani tym bardziej zmyślać.

Falandyzacja ?wiecznie żywa

Całkiem niedawno był taki okres w rozwoju naszej demokracji, który przeszedł do historii pod nazwą falandyzacji prawa, mówiąc prościej, naginania prawa do własnych potrzeb. Z tego właśnie okresu pochodzi orzeczenie Trybunału z 2006 r. Wyrok dotyczył wprawdzie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ale sąd konstytucyjny wypowiedział przy tej okazji kilka istotnych spostrzeżeń o charakterze ogólnym. Mają kapitalne znaczenie dla sporu powstałego wokół powoływania asesorów przez prezydenta.

Zdaniem Trybunału „brak jest podstaw do uznania, że uprawnienia prezydenta wykonywane na postawie art. 144 ust. 3 konstytucji mogą być rozszerzane drogą ustawową na zasadzie »dalszego ciągu« aktu zwolnionego z kontrasygnaty czy na zasadzie kompetencji analogicznych". Konstytucja nie dopuszcza tutaj żadnych odstępstw, gdyż jest to, jak podkreśla Trybunał, przepis kształtujący ustrojową rolę prezydenta w systemie konstytucyjnym. Innymi słowy, skoro konstytucja wyłącza spod obowiązku kontrasygnaty 30 uprawnień osobistych prezydenta – prerogatyw, to wszystkie inne akty urzędowe głowy państwa, w tym powoływanie asesorów sądowych, wymagają kontrasygnaty prezesa Rady Ministrów. W tej sytuacji, jeżeli powołanie na asesora przez prezydenta wymagałoby podpisu premiera, to system zbudowany w projekcie prezydenckiej ustawy rozsypuje się jak domek z kart. Wrócilibyśmy do punktu wyjścia, czyli rozwiązań, które napiętnował Trybunał w 2007 r. Różnica jest jedna: ministra sprawiedliwości zastąpiłby teraz przy powoływaniu asesorów premier. Trudno sobie wyobrazić, że Trybuna w razie czyjejś skargi zaakceptuje takie rozwiązanie ustawowe.

Nie dać się ogłupić

Powrót asesorów sądowych generuje inne ważne pytania. Jedno dotyczy modelu dochodzenia do zawodu sędziego. Po likwidacji asesorów przystąpiono czym prędzej do budowy nowego modelu. Ktoś musiał przecież wypełnić lukę. Powstała krakowska szkoła kształcąca absolwentów wydziałów prawa, którzy zdecydowali się zostać w przyszłości sędziami lub prokuratorami. Zreformowano aplikację sądową. Rozbudowano instytucję sędziowskich asystentów i sądowych referendarzy. Poszerzono ich kompetencje tak, by po nabyciu niezbędnego doświadczenia mogli poważnie zacząć myśleć o zawodzie sędziego. Przyjęto takie, a nie inne rozwiązania, bo w sądach nie było już asesorów. I teraz, kiedy nowy system zaczyna raczkować, kiedy zbiera pierwsze doświadczenia, a na rynku pojawiają się absolwenci krakowskiej szkoły dla sędziów i prokuratorów, ni stąd, ni zowąd reanimuje się asesorów sądowych. Czy ci młodzi prawnicy nie mają prawa zapytać: kto tu struga wariata? Przecież tak po kozacku nie można budować modelu dochodzenia do zawodu sędziego. Reformy od Sasa do lasa zniechęcają do poważnej wymiany myśli. Młodzi prawnicy zamiast pilnować zmian w kodeksach, zamiast pilnować orzecznictwa, muszą pilnować, by nie dać się ogłupić.

Autor jest publicystą prawnym

Wymiar sprawiedliwości chce odzyskać asesorów sądowych. Urzędników nie powstrzymała nawet od tego zamiaru przestroga Heraklita, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Pokusa posmakowania zakazanego przez Trybunał Konstytucyjny owocu okazała się silniejsza. Jest jednakowo silna u sędziów i u ministra sprawiedliwości. Życzliwym okiem w stronę asesorów spogląda również Krajowa Rada Sądownictwa, a nawet prezydent RP, który wystąpił w tej sprawie z własną inicjatywą ustawodawczą.

Pozostało 93% artykułu
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona