Jednym z najgłośniejszych skandali związanych z wymiarem sprawiedliwości za czasów PiS była tzw. afera hejterska. Prawnicy zbliżeni do resortu sprawiedliwości, którego szefem był wówczas Zbigniew Ziobro, mieli celowo szkalować i znieważać sędziów niewygodnych władzy. Jak idzie wyjaśnianie tej afery?
Nie idzie. Prokuratura umarza postępowania, które dotyczą sędziego Waldemara Żurka, neosędzia z Izby Odpowiedzialności Zawodowej odmówiła uchylenia immunitetu sędziemu Jakubowi Iwańcowi, który jest jednym z głównych bohaterów tej afery. Jest to sytuacja zaskakująca i frustrująca. Smutną „kropką nad i” tego obrazu jest oficjalna odpowiedź ministra Bodnara na pozew w sprawie sędziego Żurka, z której wynika, że Zbigniew Ziobro nie wiedział nic o całej aferze, a sam sędzia nie został znieważony. Tych spraw jest więcej, a dotyczą – co chcę mocno podkreślić – także przedsiębiorców, którzy do dzisiaj walczą z prokuratorami z czasów Ziobry i ich absurdalnymi aktami oskarżenia. Minister w wywiadzie prasowym radzi im, aby wytrwali do prawomocnego wyroku sądowego. Śpieszmy się kochać przedsiębiorców, niezależnych sędziów i prokuratorów, bo tak szybko odchodzą. Nieczynienie jest czynieniem. Bierność jest przyzwoleniem.
Niedawno wraz z krakowskim sędzią Waldemarem Żurkiem pozwaliście Skarb Państwa za tzw. aferę hejterską. Czy chcecie, żeby za ewentualne czyny popełniane przez ludzi Zbigniewa Ziobry zapłacili podatnicy?
Nie. Chcemy, żeby płacili hejterzy. W cywilizowanym świecie, zgodnie z zasadą kontynuacji, państwo z jednej strony bierze odpowiedzialność za działania swoich funkcjonariuszy, a z drugiej strony obejmuje ochroną tych, którzy walczyli o wartości demokratyczne tego państwa, czyli także o nas. Nasze powództwo to gest rozpaczy w stosunku do bierności wyjaśniania afery hejterskiej, a to tylko wycinek większej całości represji, które instytucje państwa stosowały wobec sędziego Żurka. Jest to też wyraz oczekiwania, że władze nazwą po imieniu zło popełniane w imieniu tego państwa i wypłacą adekwatne zadośćuczynienie z tego tytułu. Co ważne, po wypłaceniu tego zadośćuczynienia państwo powinno wystąpić z roszczeniami regresowymi do tych, którzy doprowadzili do wyrządzenia szkody. Skoro państwo nie działa, to my wskazujemy mu taką ścieżkę, żeby za czyny tych, którzy represjonowali sędziów, nie płacili obywatele.
Wraz z sędzią Waldemarem Żurkiem złożyliście też do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez tzw. nową sędzię SN i ławnika, zarzucacie im podszywanie się pod funkcjonariuszy publicznych. Co dzieje się z tą sprawą?
Co prawda w naszym zawiadomieniu chodzi o przestępstwo podszywania się pod sędziego SN przez jedną osobę, ale jest to problem natury systemowej i dotyczy pośrednio wszystkich neosędziów w tym sądzie, czyli ok. 60 proc. składu SN. Prokuratura Krajowa pierwotnie umorzyła śledztwo w tej sprawie, powołując się m.in. na zaniechania legislacyjne władzy w przywracaniu praworządności i akceptowaniu neo-KRS. Złożyliśmy na to zażalenie, które prokurator uwzględniła pod koniec czerwca. Oznacza to, że będzie śledztwo w tej sprawie. Jest ono bardzo ważne, bo będzie wymagało rozstrzygnięcia przez prokuraturę, czy neosędzia jest, czy nie jest sędzią SN.
Prokuratura będzie zatem prowadziła to śledztwo. Czy ma to jakieś szersze znaczenie dla zmian oczekiwanych w sądownictwie?
Ma to fundamentalne znaczenie. Jeśli bowiem prokuratura uzna, że osoba, która orzekała w sprawie sędziego Żurka nie jest sędzią, to takie same czynności powinna podjąć wobec wszystkich innych neosędziów SN. Wówczas do sądów karnych powinny wpłynąć akty oskarżenia, bez konieczności uchylania immunitetów osobom, które nie są przecież sędziami. Prawomocne orzeczenia w tym zakresie mogą doprowadzić do przywrócenia prawidłowego składu Sądu Najwyższego, a w konsekwencji do zmian systemowych i zreformowania tego sądu bez konieczności uchwalania nowych ustaw.
Przez półtora roku rządowi nie udało się wprowadzić zmian, które uzdrowią polskie sądy. Na planowane przez MS reformy raczej nie będzie zgody nowego prezydenta. Czy widzi pan jakieś wyjście z tej sytuacji?
Jest już późno, ale jeszcze nie za późno na zmiany. Przede wszystkim należy odzyskać wiarę sędziów i prokuratorów, że można korzystać z mechanizmów zawartych w prawie. Należy też przywrócić efektywność sądów, wypełniając chociażby postulaty Iustitii czy prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Trzeba też w końcu odpowiedzieć jasno na pytanie, czy neo-KRS jest organem, o którym mówi Konstytucja czy nie jest, w dalszej kolejności można zastanowić się nad reaktywowaniem KRS, której kadencja została bezprawnie przerwana w 2017 r. Na takie działania trzeba mieć jednak odwagę, którą pokazał chociażby minister finansów Andrzej Domański. Powołując się na prawo UE twierdził on, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie jest sądem i rację w tym przyznał mu sąd administracyjny. Niech minister sprawiedliwości bierze przykład z ministra Domańskiego.
Póki co, MS pytane o plan B na sądownictwo milczy. Prawnicy mają jednak pewne koncepcje. Chociażby szef adwokatury postuluje zmianę struktury sądownictwa, wprowadzenie jednolitego statusu sędziowskiego i zresetowanie KRS przez Sejm. Co pan o tym sądzi?
Ministerstwo milczy, ponieważ nie ma żadnego planu B. Konkretne plany przedstawiła już dawno Iustitia i prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. To są propozycje, które mają sens. Pokazują one, że są sposoby, aby dokonać odpowiedniego resetu i takiej poprawy, która doprowadzi do odbudowy praworządności. Czas przedstawić także kluczowe ustawy parlamentowi i wybranemu w demokratycznych wyborach prezydentowi Karolowi Nawrockiemu, a nie ciągle czekać i pytać Komisji Weneckiej. Są też konkretne propozycje reformy prokuratury, które w swoich raportach przedstawia stowarzyszenie prokuratorów Lex Super Omnia. Nie rozumiem, dlaczego Ministerstwo nie korzysta z tych gotowych rozwiązań. Chyba minister nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za zmiany.