Sebastian Kaleta: Prezydencką ustawę da się jeszcze poprawić

Cele są o wiele bardziej dalekosiężne niż Izba Dyscyplinarna. Sądownictwo, a za nim kolejne konstytucyjne organy państwa, mają przejść pod trwałą kuratelę Unii Europejskiej.

Publikacja: 21.04.2022 07:46

Sebastian Kaleta: Prezydencką ustawę da się jeszcze poprawić

Foto: PAP/Wojciech Olkuśnik

Wieloletnia batalia prawna dotycząca możliwości reform sądownictwa zbliża się do finalnego rozstrzygnięcia. Będzie nim ostateczne brzmienie prezydenckiej ustawy o Sądzie Najwyższym, gdyby Sejm zdecydował się ją przyjąć. Debata o reformie sądownictwa w Polsce trwa od lat, prowadzona jest z dużym natężeniem emocji, jednak nie mogą one przysłaniać racjonalnej oceny historycznego momentu, w którym się znajdujemy. Decyzja, przed którą stoimy, to nie jest tylko decyzja, czy aktualny kształt reformy sądownictwa jest właściwy, ale to decyzja o tym, czy w ogóle jako naród możemy poprzez mechanizmy wskazane w konstytucji korygować, reformować sądownictwo bez zewnętrznej ingerencji. To wreszcie decyzja, czy jest i ile jest warte nasze prawo do samostanowienia w tym obszarze. Prawo, którego Unia nie odbiera takim państwom, jak Niemcy i Hiszpania, a Polsce już tak.

KE blokuje fundusze

Komisja Europejska blokuje dziś fundusze, twierdząc, że Polska nie wykonuje zakwestionowanych przez TK orzeczeń TSUE. Wypełnienie oczekiwań Komisji stanowi w istocie zajęcie przez prezydenta stanowiska, że w celu odblokowania unijnych funduszy należy zastosować orzeczenia TSUE, a zignorować te wydane przez TK, co byłoby niezwykle groźnym precedensem, o czym będzie mowa dalej.

Co się tyczy podstawowej kwestii związanej ze sporem z Unią, czyli funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej, należy wskazać, że jej istnienie nie zostało zakwestionowane w unijnym orzecznictwie. Nie było też przedmiotem badań TK. Kwestia ta urosła do rangi symbolu politycznego sporu o reformę sądownictwa. Izba ta poddana jest dzisiaj niespotykanej w sądownictwie presji zewnętrznej, co faktycznie uniemożliwia jej efektywne wykonywanie powierzonych ustawą kompetencji. Również projekt ustawy o Sądzie Najwyższym złożony przez Solidarną Polskę przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej i połączenie jej z dotychczasową Izbą Karną w Izbę Prawa Publicznego. Gdyby zatem to kwestia Izby Dyscyplinarnej była sednem sporu, sprawa wydaje się prostą do rozwiązania.

Niestety, ale wbrew pozorom i formułowanym komunikatom politycznym istota sporu leży w innym miejscu. Podstawowym problemem, który może powstać wskutek uchwalenia ustawy prezydenckiej w zaproponowanym kształcie jest wprowadzenie nieznanej w polskim, ale również porządku prawnym któregokolwiek państwa członkowskiego Unii, instytucji testu niezawisłości i możliwości zakwestionowania statusu sędziego.

Prawo złożenia wniosku o przeprowadzenie takiego testu wobec sędziego miałoby przysługiwać każdej ze stron, a wniosek rozpoznawany byłby w składzie pięciu sędziów sądów apelacyjnych. Oznacza to, że w każdej sprawie powstałby nowy mechanizm obstrukcji procesowej, konieczności prowadzenia w ramach danej sprawy, drugiej sprawy o status sędziego.

To ryzyko sparaliżowania sądów, które zamiast rozpatrywać sprawy merytorycznie byłyby zajęte same sobą. Wprowadzony mechanizm pozwoliłby grupie sędziów kontestujących moc obowiązywania reform sądownictwa do zmuszenia sędziów powołanych po 2018 roku do zaprzestania orzekania.

Co więcej proponowany jest przepis, który pozwala na kwestionowanie statusu sędziowskiego na każdym etapie postępowania sądowego. Sędzia, który to uczyni, zgodnie z projektem nie będzie mógł ponieść jakiejkolwiek odpowiedzialności, mimo że w świetle aktualnej konstytucji byłoby to jej oczywiste złamanie.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Droga do likwidacji Izby Dyscyplinarnej wciąż daleka

Wnioski w ciemno

Ponadto, co do każdego wyroku dotychczas wydanego strony mogłyby w ciągu pół roku złożyć wnioski o odszkodowanie w wysokości do 20 tys. zł, których podstawą nie byłaby treść wyroku, ale status sędziego, który orzeczenie wydał.

Oczywistym jest, że taki nowy środek zachęcać będzie do składania wniosków w ciemno, szczególnie przez osadzonych w zakładach karnych. Tego typu instytucje mogą doprowadzić do paraliżu sądownictwa, gdyż de facto otwarte na nowo może być miliony spraw.

Z tych właśnie powodów w ostatnich tygodniach Solidarna Polska prezentuje negatywne stanowisko do propozycji prezydenta Andrzeja Dudy. Kluczowe jest, że sędziowie, którzy w ostatnich latach wprost formułują poglądy kwestionujące hierarchię źródeł prawa oraz pomijają stanowione prawo, dostaliby do ręki oręż, na który czekali od lat.

Szkodliwość tych rozwiązań wynika także z faktu, że ustawa otwierałaby drogę do pełnej delegitymizacji i faktycznego pozbawienia mandatu około 2 tys. sędziów i wydanych przez nich wyroków. Tego typu rozwiązań nie stosowano nawet w stosunku do orzeczeń wydanych wobec opozycjonistów w stanie wojennym, a ich generalny charakter przypomina przepisy umożliwiające uchylanie skutków orzeczeń wydawanych przez niemieckie sądy w czasie wojennej okupacji Polski.

To być może szokujący fakt, ale dowodzący dewastacyjnego dla stabilności systemu prawnego skutku, gdyby doszło do przyjęcia tych rozwiązań przez parlament.

Byłoby to tym bardziej upokarzające dla sędziów, którzy zgodnie z konstytucją oraz ustawami uchwalonymi przez demokratycznie wybrany parlament wydawali orzeczenia na mocy nominacji demokratycznie wybranego prezydenta, a uzyskaliby status niższy sędziom powoływanym przez komunistyczne władze.

Propozycja prezydenta zmierza do wdrożenia wyroków TSUE do polskiego porządku prawnego, mimo że sam prezydent przez wiele miesięcy kwestionował takie uprawnienia TSUE, a TK orzekł, że TSUE przekroczył przekazane mu kompetencje.

Nowe mechanizmy

Egzekucją wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE zajmuje się Komisja Europejska, która dzięki nowym mechanizmom blokowania funduszy jest dziś dysponentem narzędzia szantażu finansowego i dokonywania takich interpretacji wyroków TSUE, jakie są dla niej wygodne.

Co istotne, kwestia Izby Dyscyplinarnej jest tylko jedną z kilku, co do których Komisja Europejska składa zastrzeżenia. Sygnały wysyłane z Brukseli dotyczą funkcjonowania Krajowej Rady Sądownictwa, organizacji prokuratury, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Trybunału Konstytucyjnego. Na dalekim horyzoncie tlą się spory światopoglądowe. Zresztą już w ubiegłym roku obserwowaliśmy tego pierwsze sygnały, gdy część samorządów miała zablokowane wypłaty funduszy jako karę za podjęcie niewiążących, deklaratoryjnych uchwał o prawach rodziny. Czy w razie ustąpienia w pierwszej ze spraw, czyli statusu dotychczas powołanych sędziów, należy założyć, że Komisja Europejska się zatrzyma? Śmiem wątpić.

Postawmy zatem pytanie, czy wykonanie wbrew konstytucji, ale w imię nadziei otrzymania unijnych funduszy, wyroków TSUE wstrzymywało czy zachęcało do kolejnych szantaży wobec Polski? Niestety, lecz precedens ten będzie miał fundamentalne znaczenie dla przyszłej architektury relacji w ramach Unii. Utrwali on podział na kraje starej UE, przede wszystkim Francji i Niemiec, które nie pozwalają TSUE ingerować w swoje wewnętrzne sprawy. Zresztą w orzecznictwie TSUE i ETPCz podkreśla się wprost, że Polska jako kraj tzw. młodej demokracji musi wypełniać inne, zakreślone tylko dla siebie standardy dotyczące sądownictwa, które nie wiążą Niemiec czy Hiszpanii z uwagi na przynależność tych państw do grupy „starych demokracji”. Nowe kraje UE, szczególnie z Europy Środkowej, dostaną przykładną i upokarzającą lekcję, by pokazać im miejsce w szeregu, bynajmniej nie dla równoprawnych partnerów.

Jak wykazałem wyżej, zagadnienie Izby Dyscyplinarnej jest tylko niewinnym pretekstem blokowania funduszy Polsce, a cele są o wiele bardziej dalekosiężne. Sądownictwo, a za nim kolejne konstytucyjne organy państwa, ma przejść pod trwałą kuratelę Unii i dotyczyć to będzie wyłącznie niektórych państw w zależności od uznania ich za wystarczająco dojrzałe demokracje. Jakakolwiek reforma w przyszłości będzie musiała być tam koncesjonowana w sytuacji, gdy tego typu oczekiwań nie stawia się państwom starej Unii. Powstanie gigantyczna dysproporcja suwerenności oraz równości praw w ramach Unii, co będzie niespotykaną w dotychczasowej jej historii sytuacją. Co więcej, ten stan rzeczy będzie uznawany nie jako usus polityczny, lecz w pełni legitymizowany prawem.

Paraliż, a nie praworządność

Konkludując, propozycja prezydenta Andrzeja Dudy dotycząca Sądu Najwyższego ma wiele ustrojowych mankamentów, które mogą wywołać kryzys wewnętrzny w sądach, a także ustawić Polskę na forum unijnym jako kraj, wobec którego można więcej zgodnie z przysłowiem, że na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Jednak ustawę tę można poprawić i znaleźć takie rozwiązania, które zminimalizują ryzyko wprowadzenia chaosu w sądach. Poprawienie powinno opierać się na usunięciu przepisów, które zrodzić mogą skutki opisane w tym tekście. Gdyby taka ustawa została przez Unię odrzucona, byłby to jasny sygnał, że nie chodzi im o żadną praworządność, wartości, lecz o sparaliżowanie rządu, który realizuje inną agendę polityczną. Obnażony zostałby cel, którym poprzez zablokowanie funduszy miałoby być wyniesienie do władzy takich opcji politycznych, które realizować będą agendę pisaną w Berlinie i Brukseli. Dlatego warto ustawę prezydenta poprawić i powiedzieć UE „sprawdzam”.

Autor jest wiceministrem sprawiedliwości, posłem Solidarnej Polski

Czytaj więcej

W Sejmie gorąco wokół zmian w Sądzie Najwyższym. Apel Manowskiej
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów