Tym dylematem zajmował się wczoraj Sąd Najwyższy. – Ława oskarżonych nie jest miejscem dla sędziego, ale czasem lepiej dla wymiaru sprawiedliwości uchylić immunitet sędziemu – mówił ppłk Wojciech Wierzbicki, rzecznik dyscyplinarny sędziów.
Podsądny ma dość banalny zarzut: że za kilkanaście rzekomo służbowych wyjazdów prywatnym samochodem wyłudził 3,8 tys. zł (to wartość benzyny). Chodzi jednak o sędziego (Sądu Garnizonowego w Krakowie), a zarzucony mu czyn jest przestępstwem.
Aby jednak pociągnąć sędziego do odpowiedzialności karnej, musi mieć uchylony immunitet, a to należy do sądów.
Miesiąc temu warszawski Wojskowy Sąd Okręgowy zgodził się na to, zawiesił też sędziego w czynnościach i pozbawił połowy wynagrodzenia. W piątek jego odwołanie (co do immunitetu) rozpatrywał Sąd Najwyższy.
Według sędziego sprawa ta to zemsta za ujawnienie uchybień sądów wojskowych