W piątek Zbigniew Ćwiąkalski, minister sprawiedliwości, spotkał się z zarządem Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Tego samego dnia na łamach “Rzeczpospolitej” stwierdził, że sędziowie nie należą do grup najmniej zarabiających, i zapowiedział takie podwyżki, jakie resort dla nich przewidział. Na reakcję środowiska nie trzeba było czekać. Zarząd Iustitii nie jest zadowolony z tego, co usłyszał.
Sędziowie zwracają uwagę przede wszystkim na wynagrodzenia kolegów orzekających w sądach rejonowych. Ich zarobki w tym roku realnie spadną.
– Wzrost kwoty bazowej o 2,3 proc. oznacza, że sędzia sądu rejonowego otrzyma ok. 90 zł podwyżki netto, co nie pokryje nawet wzrostu kosztów utrzymania wynikających z inflacji – argumentują. Nie zgadzają się też z poglądem ministra, że powinni pracować ponad osiem godzin dziennie bez dodatkowego wynagrodzenia.
– Sędziowie, jak wszyscy obywatele tego kraju, mają prawo do wypoczynku, do bycia z rodziną, do rozwijania zainteresowań. Obowiązków, jakie na nich nałożono, jest tyle, że z reguły nie można się z nimi uporać w ciągu ośmiu godzin pracy. Faktu tego od lat nikt nie chce dostrzec – podkreślają.
Przyznają, że w Polsce jest ich wielu, ale zastrzegają, że wynika to z obowiązujących przepisów i procedur. Na dowód przytaczają przykład: sędzia grodzki w sprawie ukarania kierowcy za przekroczenie prędkości musi przeprowadzić rozprawę, stosując niemal te same przepisy, które stosuje sąd okręgowy w sprawie o zabójstwo. Trudno się dziwić, twierdzą, że Polska potrzebuje tak wielu sędziów, ale rozdział etatów i właściwe wykorzystanie kadry należą do kompetencji ministra sprawiedliwości.