Rozmowy o podniesieniu sędziowskich wynagrodzeń toczą się od miesięcy na różnych szczeblach. Od środowiskowych dyskusji do rozmów z prezydentem, a wczoraj z premierem. Donald Tusk deklaruje przychylność i życzliwość dla środowiska sędziowskiego, ale twierdzi, że w budżecie nie ma pieniędzy na satysfakcjonujące ich wyższe uposażenia.
Zapowiadana przez Ministerstwo Sprawiedliwości 25-proc. podwyżka kwoty bazowej, z którą powiązane jest sędziowskie uposażenie, miałaby pochłonąć 550 mln zł. Nie wiadomo, ile z tych pieniędzy poszłoby na podwyżki dla samych sędziów, bo z ich płacą powiązane są wynagrodzenia m.in. prokuratorów i referendarzy sądowych. Zdaniem premiera pieniądze na wyższe pensje powinny się znaleźć w budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości. On sam zapowiedział, że postara się, by środowisko dostało podwyżki, ale uprzedza, że będą niewielkie. Wszystko wskazuje zatem na to, że rząd nie poprze przygotowanych przez ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego zmian w ustawie o ustroju sądów powszechnych. Problem w tym, że od kilku lat zawód sędziego staje się coraz mniej atrakcyjny finansowo. Tylko do kwietnia tego roku zrezygnowało z niego 28 sędziów sądów rejonowych, nie licząc odchodzących w stan spoczynku.
Nabór na wolne stanowiska nie jest jednak ogłaszany. Zdaniem Krajowej Rady Sądownictwa sytuacja kadrowa będzie się dalej pogarszała.
– Czarno to widzę – przekonywał wczoraj dziennikarzy po spotkaniu z premierem jej przewodniczący sędzia Stanisław Dąbrowski. Mówił też, że krach nie nastąpi z dnia na dzień, ale za rok, dwa może dojść do poważnego kryzysu w wymiarze sprawiedliwości. Jedyne wyjście jego zdaniem to nowy model dochodzenia do zawodu sędziego. Powinni go wykonywać ludzie dojrzali i z doświadczeniem zawodowym. Dlatego Stanisław Dąbrowski apelował, by do zawodu sędziego zgłaszali się adwokaci i radcowie prawni. Zastrzegał przy tym jednak, że środowisko sędziowskie chce przyjąć do siebie tylko najlepszych, a to oznacza, że nie kieruje tej oferty do osób, którym nie wyszło w innych zawodach prawniczych.
W połowie kwietnia sędziowie w tej samej sprawie spotkali się z prezydentem. Udało im się wówczas przekonać Lecha Kaczyńskiego do swojej wizji początków sędziowskiej kariery. Chcą zastąpić dzisiejszych asesorów sędziami grodzkimi (projekt jest już gotowy). Miałby to być najniższy szczebel w sędziowskiej karierze, a na wyższe awansowaliby tylko ci, którzy sprawdzili się, sądząc najprostsze sprawy. Sędziowie prosili wówczas prezydenta, by poparł ich inicjatywę (bo sama KRS nie może złożyć projektu w Sejmie).