Nie zgodzę się z panem, że sytuacja sędzi Łętowskiej i Liszcz była identyczna. Mąż pani Liszcz, który podpisał zobowiązanie do współpracy z SB, tej współpracy nie podjął, a ponadto o swoim zobowiązaniu poinformował znajomych, co czyniło go bezużytecznym dla organów. Tym bardziej decyzja sędzi Liszcz budzi mój wielki szacunek. Mąż pani Ewy Łętowskiej natomiast przez całe lata, jak wynika z akt, współpracował tajnie z SB.
Dodatkowo, co ujawniła „Rz”, sama pani Łętowska była traktowana przez SB jako tzw. zabezpieczenie w jednej ze spraw. Zwrócę dodatkowo uwagę na fakt, że autorem postanowienia o odmowie wyłączenia sędziów w tej sprawie jest sędzia, który według mnie również nie jest bezstronny w tej kwestii i powinien podlegać wyłączeniu. Obawiam się, że w przyszłości może dojść do sytuacji, w której sędziowie na zasadach wzajemności będą sobie wystawiać świadectwa moralności. W tej sytuacji należałoby się zastanowić, czy w kwestii wyłączenia sędziów nie powinien się wypowiadać np. Sąd Najwyższy.
Oczywiście wymaga to zmiany prawa. Dopuszczam stronniczość dziennikarzy czy polityków. Jednak bezstronność sędziów, w szczególności zaś tych, którzy ustanawiają reguły dla innych, jest bezwzględnym wymogiem. Nie mam wątpliwości, że gdybym zaskarżył to orzeczenie do Strasburga, przyznano by mi rację. Niestety, nie ma takiej prawnej możliwości.
[b]Skład, który pan kwestionował, odrzucił wniosek o uznanie za niekonstytucyjny wymogu rekomendacji przełożonych dla dziennikarzy i naukowców, którzy chcą mieć dostęp do akt IPN.[/b]
Trybunał uznał, że wymóg rekomendacji chroni tzw. dane wrażliwe, podczas gdy ja w swym wniosku w ogóle nie podnosiłem tej kwestii. Przy czym rodzaj wydanego przez TK orzeczenia nie ma żadnego wpływu na stan ochrony tych danych, które podlegają ochronie prawnej na ogólnych zasadach. Chodziło mi tylko o to, że potrzeba rekomendacji ogranicza wolność badań naukowych i wolność prasy. Przy czym nie jest to problem wydumany, bo przeprowadziłem swoisty eksperyment. Polegał on na tym, że poprosiłem znajomych – dziennikarza i naukowca o uzyskanie rekomendacji od swoich przełożonych w kwestii zbadania przeszłości Janusza Łętowskiego, męża sędzi Ewy Łętowskiej, gdyż się obawiałem, że informacje prasowe mogą być niepewne i krzywdzące. W obu przypadkach ich przełożeni odmówili takiej rekomendacji, co dobitnie potwierdza moją tezę, że ogranicza to wolności obywatelskie. Utrzymanie wymogu rekomendacji oznacza, że będzie o nią musiał prosić nawet tak wybitny naukowiec badający historię Polski jak np. Norman Davies i że będzie to zależało wyłącznie od dobrej lub złej woli rekomendującego go kolegi. To pokazuje, jak złe jest to rozwiązanie.