Wystąpienie posła Piotra Zgorzelskiego przed TK w sprawie przepisów o znoszeniu sądów

Wczoraj przedstawiciel posłów Piotr Zgorzelski, będący również sprawozdawcą obywatelskiego projektu ustawy o okręgach sądowych sądów powszechnych, wygłosił przed Trybunałem wystąpienie w sprawie przepisów o znoszeniu sądów.

Publikacja: 22.03.2013 09:30

Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" otrzymało pełny tekst tego wystąpienia.

W dniu 21 marca 2013 r. to wystąpienie wygłosił przed TK poseł Piotr Zgorzelski (PSL), przedstawiciel grupy posłów, którzy zaskarżyli przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych pozwalające ministrowi sprawiedliwości na dowolne decyzje w przedmiocie tworzenia, a w praktyce znoszenia sądów.

PEŁNA TREŚĆ WYSTĄPIENIA

:

Szanowny Panie Prezesie Trybunału Konstytucyjnego, Wysoki Trybunale, Państwo Parlamentarzyści, Członkowie Krajowej Rady Sądownictwa, Koledzy Samorządowcy tak licznie przybyli na dzisiejsze posiedzenie, Szanowni Państwo.

Wnoszę o zbadanie zgodności  art. 1 pkt 13 ustawy z dnia 18 sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw w zakresie dotyczącym nadania brzmienia art. 20 pkt 1 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych w zakresie upoważnienia Ministra Sprawiedliwości do tworzenia i znoszenia sądów oraz ustalania ich siedzib i obszarów właściwości w drodze rozporządzenia wydanego po zasięgnięciu opinii Krajowej Rady Sądownictwa. Wnoszę o zbadanie zgodności tego przepisu z art 176 ust. 2 Konstytucji oraz z art. 180 ust. 5 w związku z art. 92 ust. 1 w związku z art. 10 ust. 1 w związku z art. 15 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Wnoszę o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisu, który przez wiele lat funkcjonował niekwestionowany nie dlatego, że jest zgodny z konstytucyjnymi podstawami państwa, tylko dlatego, że był stosowany incydentalnie, przez co nikt się nad tym przepisem specjalnie nie pochylał. Zwrócił jednak na ten przepis uwagę Minister Gowin pokazując jak niebezpiecznym narzędziem może być upoważnienie Ministra Sprawiedliwości do tworzenia i znoszenia sądów oraz ustalania ich siedzib i obszarów właściwości w drodze rozporządzenia. Jak można posłużyć się tą kompetencją w celu obejścia prawa. W celu realizacji jakichś założeń politycznych w zupełnym oderwaniu od konstytucyjnego ładu państwa. Od ładu gwarantowanego obywatelom.

Sądy są organami władzy państwowej. Jako takie muszą mieć odpowiednią rangę. Tymczasem według zaskarżonych przepisów tworzy je minister sprawiedliwości rozporządzeniem. Jeden człowiek - jedną decyzją. Jednym pociągnięciem pióra. Nikt go nie kontroluje, a konsultacje są tylko formalne, w niczym go nie wiążą.

Wysoki Trybunale!

Zacytuję ekspertyzę prawną Prof. zw. dr hab. Andrzeja Bałabana: "Sprzeczność rozporządzeń Ministra Sprawiedliwości dotyczących zniesienia niektórych sądów rejonowych z Konstytucją nie budzi wątpliwości. Co więcej jest to sprzeczność z jej zasadami, a nawet wartościami czyli normami silnie zakorzenionymi w europejskiej kulturze prawnej i polskiej demokratycznej tradycji ustrojowej. Ustawa prawo o ustroju sadów powszechnych nie jest zwykłą ustawą ale aktem ustrojodawczym,  w założeniu  będącym bezpośrednim rozwinięciem Konstytucji. Tymczasem ustawa stała się źródłem wszelkiego zła w sferze ustroju i funkcjonowania sądów, poddanych ingerencji nie tyle władzy wykonawczej, co jednego z jej pośledniejszych organów – Ministra Sprawiedliwości. Jedyną racją bytu tego organu jest w istocie wspomaganie władzy sądowniczej (w ramach konstytucyjnej zasady współdziałania władz). Tymczasem w wyniku narastającej aberracji myślowej części polityków organ ten, za przyzwoleniem większości sejmowej i Rządu, kreuje się  na nadzorcę wymiaru sprawiedliwości ze złego, komunistycznego snu."

Sądy w myśl Konstytucji są dla wszystkich, nie tylko dla mieszkańców wielkich miast. One zapewniają dostęp do wymiaru sprawiedliwości, ale także podnoszą prestiż miast, umacniają elity inteligenckie, sprzyjają tworzeniu się środowiska prawniczego i rozwojowi usług pomocy prawnej. Jednym słowem wzmacniają społeczności lokalne i pełnią ważną rolę kulturotwórczą. Zwracał na to uwagę sam Prezes Sądu Najwyższego, podnosząc w swojej opinii, że w rozporządzeniach Ministra Gowina nie został uwzględniony interes państwa, jakim jest harmonijny rozwój całego terytorium kraju i przeciwdziałanie wyraźnie widocznemu pogłębianiu się różnic tempa rozwoju dużych aglomeracji miejskich i pozostałego obszaru państwa. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego podkreślał „Miejscowości, w których dojdzie do zniesienia sądów rejonowych stracą na znaczeniu i zostaną pozbawione ważnego impulsu rozwoju".

Jak się okazuje, niekonstytucyjne prawo pozostawia możliwość, aby Minister likwidował sądy wbrew wszystkim zainteresowanym – w tym m.in. wbrew podsądnym, wbrew sędziom, wbrew Krajowej Radzie Sądownictwa, a także wbrew Prezesowi Sądu Najwyższego. Wysoki Trybunale, Sejm oraz Prokurator Generalny w swoich stanowiskach podnoszą, że przedmiotowe rozporządzenia Ministra mają jedynie charakter organizacyjny. To nieprawda. One wywołują doniosłe skutki nie tylko w sferze organizacyjnej, ale przede wszystkim w sferze społecznej i kulturowej. Zresztą, na poparcie powyższego warto wskazać, że sam Minister Gowin ostatecznie usunął z uzasadnienia swego rozporządzenia stwierdzenie, jakoby rozporządzenie nie wywoływało negatywnych skutków społecznych. Bo proszę Trybunału wywołuje bardzo negatywne skutki. Uwstecznia rozwój państwa, uwstecznia rozwój małych miejscowości, uwstecznia rozwój powiatów, co ma się nijak do artykułu 5 Konstytucji, zgodnie z którym Rzeczpospolita Polska zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz strzeże dziedzictwa narodowego kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju. Likwidacja sądów, proszę Wysokiego Trybunału, to nie jest rozwój.

Dlatego 200 000 osób protestowało wobec rozporządzeń Ministra Gowina. Dlatego ponad 160 000 obywateli poparło obywatelski projekt ustawy. Bo Minister Gowin pokazał jak wykorzystać przysługującą mu kompetencję przeciwko obywatelom i wbrew Konstytucji. Art. 31 ust. 3 Konstytucji stanowi, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie. W ustawie, bo proces ustawodawczy toczy się przed organami wyłonionymi na zasadzie reprezentacji Narodu. Sejm, Senat, one reprezentują wybór wszystkich głosujących. Wybór demokratyczny. A czyj wybór reprezentuje Minister? Wysoki Trybunale, wybór Premiera!

Należy tu zauważyć, że jednoosobowe decyzje ministra o tworzeniu i znoszeniu sądów bywają dotknięte błędami. W przypadku rozporządzeń z 5 i 25 października 2012 r., wydanych na podstawie zaskarżonych przepisów, minister Jarosław Gowin popełnił dramatyczne błędy. Jedno z rozporządzeń zostało przez niego wycofane z publikacji, zniszczone i napisane na nowo. Fakt ten jest już jawny i powszechnie znany, nie wiadomo, jakie będą jego konsekwencje. W nowym rozporządzeniu minister określił właściwość sądów, ale wskutek błędów legislacyjnych uchylił rozporządzenie, które sądy tworzyło. A ono powinno pozostawać w mocy tak długo, jak długo istnieją sądy. Po raz pierwszy w historii Polski przytłaczająca większość sądów nie ma podstawy prawnej istnienia. Minister nie przyznaje się do błędu i udaje, że nie ma problemu i nic się nie stało. Ale już pojawiły się groźby zaskarżania wyroków z argumentem, że wydały je nieistniejące sądy.

Wysoki Trybunale!

Sądy rejonowe są jednostkami władzy sądowniczej zasadniczo równorzędnymi terytorialnie wobec powiatów. Taka praktyka od lat się ukształtowała. Do roku 1975 nie było sądów rejonowych, tylko powiatowe, dla powiatów. Gdy w roku 1999 przywracano powiaty, większość z nich objęła obszary zbliżone do rejonów istniejących sądów rejonowych. Łączność jest tu widoczna. Sądy okręgowe były natomiast sądami wojewódzkimi i ich struktura była dostosowywana do województw. Dopiero utworzenie zaledwie szesnastu województw sprawiło, że sądy wojewódzkie o takich obszarach byłyby za duże. Dlatego sądów okręgowych jest więcej niż województw.

Tymczasem minister zrobił coś odwrotnego. Zmniejszył liczbę sądów rejonowych, by było ich mniej niż powiatów. Jeżeli państwo szanuje swoich obywateli, oczekuje od  nich aktywności społecznej, zaangażowania, to trzeba im zapewnić pewien poziom stabilności instytucjonalnej i terytorialnej, który gwarantuje im poczucie pewności i bezpieczeństwa, a także sensu takiej aktywności. Nie może być tak, że co rok przychodzi nowy minister i coś zmienia, raz daje, raz zabiera- mówił w jednym ze swoich ostatnich wywiadów prof. Michał Kulesza współtwórca reformy samorządowej. Na jednym ze spotkań  zadawał  pytanie kto i na jakiej podstawie zaczyna organizować państwo bez poszanowania suwerena jak to się dzieje w przypadku sądów. Rozporządzenie jednego człowieka wydane dla kilku milionów ludzi mieszkających na obszarze blisko 1/4 kraju urządza im życie bez ich zgody, utrudnia im dostęp do sądów , oddaliło je znacznie od ich miejsc zamieszkania. Oczywiście twierdzi się, że owo zniesienie to tylko „zmiana nazwy". Prezesom znoszonym sądów wydano służbowe polecenie, aby powiesili na stronach internetowych sądów plakat o treści „ten sąd zmieni nazwę, zmiana ta pozytywnie wpłynie na jego funkcjonowanie". Hasło propagandowe godne komunizmu albo jeszcze gorzej. Nikt nie uwierzył, czego dowodem jest tak liczna obecność przedstawicieli samorządów na sali rozpraw Trybunału. Oni  nie wierzą, a co jeszcze ważniejsze nie wierzą w to mieszkańcy ich wspólnot. Tenże minister twierdzi, że sądy nie są likwidowane, lecz jedynie przekształcone w wydziały zamiejscowe. Jeżeli tak, to dlaczego nie mogą pozostać sądami? Wydział sądu to prawie sąd, tylko że „prawie" robi w tym wypadku dużą różnicę. Bo albo mamy poczucie, że żyjemy w dobrze zagospodarowanej przestrzeni instytucjonalnej, albo że jesteśmy odstawiani na peryferie. Polska prowincja ma prawo czuć się dzisiaj odstawiana na boczny tor.

Zamiast sądów minister pozostawił wydziały zamiejscowe. Wydziały, które wkrótce zniesie. Sam to zapowiedział. Powiedział, że rację bytu w sądzie ma tylko wydział liczący co najmniej pięciu sędziów. Zniesione sądy liczyły z reguły po cztery wydziały i po mniej więcej ośmiu - dziesięciu sędziów. Nawet po odliczeniu wydziału ksiąg wieczystych nie wystarczy na pięciu sędziów w wydziale. A zatem te wydziały pan minister zniesie jako niespełniające ustalonej jednoosobowo zza biurka „ministerialnej normy". Może za rok, może za dwa lata. Ich czasowe pozostawienie to tylko swoisty środek znieczulający. A minister już przygotowuje się do ich zniesienia. Wiceminister sprawiedliwości zaczął już jeździć po sądach i informować prezesów, że powinni się przygotować na zwolnienie np. kilkunastu pracowników. Zatem taka będzie rzeczywistość polskiego sądownictwa: nawet 100 km dojazdu obywatela do sądu rejonowego.

Wysoki Trybunale!

Wiele z sądów powstało przy dużym zaangażowaniu władz lokalnych. Samorządy wykupywały budynki, oferowały je do użytku, brały kredyty - byle tylko mieć sąd, który podniesie rangę miasta i służył będzie obywatelom. Teraz minister chce te sądy znieść. Starostowie już zażądali zwrotu budynków i dojdzie do sporów, może nawet procesów z resortem, który udaje, że nic się nie stało. Na koszt podatnika.

Oczywiste jest dla obywateli, że za likwidacją sądów pójdzie likwidacja powiatów. Nie pomoże tu wyjaśnianie, że takich planów nie ma. Obywatele nie uwierzą, bo władza wiele rzeczy obiecuje. Boją się degradacji swoich miast, swoich powiatów, swoich małych ojczyzn. Degradacji, której dokonał jeden człowiek jednym pociągnięciem pióra i swoim uporem, odrzucaniem wszelkich opinii, nieliczeniem się z niczym.

Czy można przyjąć, że przepis, który oddaje w ręce jednego człowieka tak ogromną władzę, w ręce ministra powoływanego przez prezydenta na wniosek premiera, człowieka niepochodzącego z wyborów, jest zgodny z Konstytucją? Konstytucją, która mówi o równowadze władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej? Jaka to równowaga, jeśli całe sądownictwo, istnienie każdego sądu w Polsce jest na łasce i niełasce jednego ministra, który może znieść nawet wszystkie sądy jednocześnie, nie musi nikogo pytać o zgodę i nie musi nijak swojej decyzji uzasadniać?

Panie Przewodniczący, Wysoki Trybunale.

Czy nasza Konstytucja  nie określa wyraźnie trójpodziału władzy w Polsce? Odpowiadam jednoznacznie w imieniu wszystkich wnioskodawców, posłów reprezentujących różne kluby parlamentarne - tak, tak po trzykroć  tak -  nasza Konstytucja w sposób wyraźny definiuje tę zasadę.

Sądy to władza sądownicza. Zasady pełnienia służby sędziowskiej wynikają z Konstytucji. Sędziów zniesionych sądów trzeba przenosić. Art. 180 ust. 2 stanowi, że przeniesienie sędziego do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić „jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie". „I" oznacza, że te dwa warunki muszą wystąpić jednocześnie, to nie jest „lub", gdy wystarczyłby jeden z dwóch warunków. Konstytucja chroni sędziego przed przeniesieniem tak samo, jak przez złożeniem z urzędu i zawieszeniem w urzędowaniu. Jest to gwarancja niezawisłości, gdyż przeniesienie może być represją. W czasach PRL pewien sędzia odmówił orzeczenia kary śmierci w aferze gospodarczej, a żądał jej sam Władysław Gomułka. Za nieposłuszeństwo przeniesiony został do innego miasta. Dlatego konstytucyjny zakaz przenoszenia sędziów jest tak istotny i stanowczy.

Panie Przewodniczący, Wysoki Trybunale!

300 sędziów zaskarżyło do Sądu Najwyższego decyzje o ich przymusowym przeniesieniu do innych siedzib. Problem jest nowy, od lat nie zniesiono żadnego sądu rejonowego bez utworzenia innego w tej samej siedzibie. Wydziały zamiejscowe nie są siedzibami sądu: siedzibę sąd ma tylko jedną. I wszystkie powyższe kwestie staną się przedmiotem rozważań Sądu Najwyższego. Jeżeli Sąd Najwyższy przyzna sędziom, którzy się odwołali, choćby częściowo rację, wymiar sprawiedliwości się zawali jak domek z kart. Można oczywiście liczyć na to, że Sąd Najwyższy poszuka interpretacji prawa zgodnej z tym, co Minister nazywa „racją stanu". Ale pewności nie ma. Sądowi Najwyższemu minister nie narzuci swojego „ducha prawa".

Celem łączenia sądów jest zmuszenie sędziów do orzekania w dwóch lub trzech miastach na zmianę. W 2007 r. władze próbowały uzyskać to samo przez wprowadzenie do ustawy możliwości delegowania sędziów bez ich zgody (rząd PiS, ministrem był wtedy Zbigniew Ziobro). Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 15 stycznia 2009 r. (Dz.U. Nr 9, poz. 57) uznał owe przepisy za niezgodne z Konstytucją. Nie wolno delegować sędziów przymusowo. Obecny minister wpadł więc na pomysł łączenia sądów, by nie była potrzebna zgoda na delegowanie sędziego. A to zmierza do omijania konstytucyjnej, potwierdzonej wyrokiem Trybunału zasady, że sędzia pełni służbę w jednej siedzibie i nie wolno zmuszać go do orzekania w innym miejscu. Gdyby nie ta zasada, byłby w Polsce tylko jeden sąd rejonowy, jeden okręgowy i jeden apelacyjny, a wszędzie wydziały zamiejscowe. Można byłoby w każdej chwili przenosić sędziów z Suwałk do Jeleniej Góry „w ramach jednego sądu".

Wysoki Trybunale, Szanowni Państwo!

Minister zniósł stanowiska 79 prezesów. Ale większość z nich została wiceprezesami, zaś wszyscy pozostali przewodniczącymi wydziałów. Różnica pensji nie wyniesie nawet dwustu złotych na głowę. Za to trzeba będzie wydać wielekroć więcej na pensje dyrektorów. Według art. 21 Pr.u.s.p. w sądach powyżej 15 sędziów (§ 1) powoływany będzie dyrektor. Od 11 do 15 sędziów (§ 1b) powołanie dyrektora jest fakultatywne, sądy do 10 sędziów (§ 1a) nie mają dyrektorów. Operacja ministra objęła 152 sądy (79 zniesionych przyłączono do 73 przejmujących). 32 sądy przejmujące miały dyrektorów (liczyły 15 lub więcej sędziów). Obecnie trzeba było powołać 36 dalszych dyrektorów, bo kolejne 36 sądów przeskoczyło barierę 15 sędziów. Powołał ich minister, będą otrzymywać znaczne pensje. Zapłacą podatnicy. Za to sądów poniżej 10 sędziów, przewidywanych przez ustawę w § 1b, już nie ma. Przepis stał się martwy w dniu, w którym miał wejść w życie. Sejm nad nim pracował, sejm go uchwalił, a minister Gowin tak ustalił stan faktyczny, że sam uchylił ten przepis ustawy.

W pierwszej połowie stycznia 2013 r. znoszone sądy stanęły. Przeciętny sędzia w znoszonym sądzie odbył dwie rozprawy w ciągu pół miesiąca. Jest to około 30 - 40 % normy. Rozpraw nie było, bo pracownicy przepisywali rejestry. To są straty wynikłe z pochopnych decyzji, na które pozwalają zaskarżone przepisy.

Minister mówi o wyrównywaniu obciążenia sędziów. Tłumaczy, że nie będzie sytuacji, w których z powodu urlopu czy choroby sędziego sprawy się nie toczą. Łączy jednak sądy małe, w których sprawność postępowania jest dobra. Najwolniej idą sprawy w wielkich miastach, a tam nie będzie żadnych zmian. W małych sądach sędziowie są przygotowani do zastępowania kolegów wszelkich specjalności. Ściągnięcie sędziego z innego miasta wymaga czasu. Zanim prezes w innym mieście odbierze telefon i podejmie decyzję, wyśle sędziego, ten przyjedzie i przeczyta akta, będzie już dawno po planowanej rozprawie. Obywatel zaś nie będzie mógł pójść na skargę do prezesa sądu. Trzeba będzie zwolnić się z pracy i na cały dzień pojechać do innego miasta.

Minister podkreśla, że nie dba o komfort sędziów, tylko o komfort obywateli. Jako obywatel nie chcę, żeby moją sprawę rozpoznawał sędzia zmęczony, jeżdżący samochodem z sądu do sądu, orzekający raz tu, raz tu, bez gabinetu, w bałaganie, czytający akta w drodze i niepewny, czy aby następnego dnia prezes sądu znowu nie przeniesie go do innego miasta. Nie chcę, bo taki sędzia łatwo może wydać wyrok niesłuszny, a to już nie jest komfortowe dla obywatela. Nie chcę, bo minister może do prezesa sądu zatelefonować i zażyczyć sobie, aby jakiegoś sędziego przenieść. Może w zależności od wydanego przez niego wyroku. Jak nie ten minister zatelefonuje, to zrobi to inny, za parę lat. I to oznacza pełną i faktyczną zależność sądów od władzy wykonawczej.

Niech Konstytucja naprawdę zapewnia podział i wzajemną równowagę władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Niech sądy powszechne, jako organy władzy państwowej, będą tworzone takim samym aktem prawnym, jak Sąd Najwyższy, jak Naczelny Sąd Administracyjny. Następnym, łatwym do przeprowadzenia krokiem będzie ustawowe ustanowienie sądów administracyjnych i wojskowych. Wtedy będziemy mieli zrealizowaną zasadę, że wszystkie organa władzy państwowej Rzeczypospolitej Polskiej funkcjonują na podstawie odpowiednich aktów prawnych: Konstytucji i ustaw. Będziemy pewni, że nigdy nie znajdzie się minister, który w imię własnych ambicji, wbrew wołaniu całej Polski - posłów, nawet z własnej partii, senatorów, samorządowców, sędziów i innych prawników, zwykłych obywateli protestujących pod sądami - zniesie znowu kilkadziesiąt sądów, aby pokazać swoją władzę. Bo Polski na to nie stać.

Wysoki Trybunale!

Likwidacja 79 sądów to nie jest – w świetle Konstytucji – czynność leżąca w gestii Ministra. To jest po pierwsze obejście prawa, a po drugie zmiana ustroju sądownictwa. Bo ustrój, to organizacja i sposób funkcjonowania, to struktura czegoś, organizm. A zgodnie z art. 176 ust. 2 Konstytucji, ustrój i właściwość sądów określają ustawy. A skoro ustawy, to nie rozporządzenia ministra. Wysoki Trybunale, tak rozumie Konstytucję Naród. I tak rozumie ją grupa posłów będących wnioskodawcą.

Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" otrzymało pełny tekst tego wystąpienia.

W dniu 21 marca 2013 r. to wystąpienie wygłosił przed TK poseł Piotr Zgorzelski (PSL), przedstawiciel grupy posłów, którzy zaskarżyli przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych pozwalające ministrowi sprawiedliwości na dowolne decyzje w przedmiocie tworzenia, a w praktyce znoszenia sądów.

Pozostało 98% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów