Reklama

Dyscyplina w sądzie nie jest najważniejsza

Każdy może wejść na jawną rozprawę i z niej wyjść, a sędzia z tego powodu nie powinien strofować publiczności

Aktualizacja: 23.03.2013 15:31 Publikacja: 23.03.2013 10:28

Jawność w sądzie jest ważniejsza niż formalny porządek. Rolą sędziego jest zagwarantowanie porządku i powagi podczas rozprawy. Czy jednak sędziowie czasem tej władzy nie nadużywają?

Kilka dni temu w typowej sprawie o ochronę dóbr osobistych między byłymi ministrami (PO i PiS) przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga na salę prócz pełnomocników weszli dwaj dziennikarze, jeden znany sędziemu Bogdanowi W. z poprzedniej rozprawy.

– Panowie dziennikarze? – zapytał sędzia. – Tak. – Czyli zostajecie do godz. 12.30, do końca rozprawy, bo u mnie nie ma wychodzenia przed końcem – zadekretował sędzia, a był to początek rozprawy, godz. 10.

Rzeczywiście, sędzia Bogdan W. pilnuje przestrzegania „swojej" zasady, bo gdy na poprzedniej rozprawie jeden z dziennikarzy (sędzia wiedział, że to dziennikarz) chciał wyjść wcześniej, fuknął do niego:

– Jakim prawem wychodzi pan bez pytania sędziego o zgodę na wyjście...

Reklama
Reklama

Dziennikarz zapytał więc już u drzwi: – Wysoki sądzie, proszę o zgodę na wyjście. – Proszę – odpowiedział łaskawym tonem sędzia.

Każdy może być na rozprawie

Rozprawy sądowe generalnie są jawne, ta też taka była. Wtedy każdy pełnoletni, nieuzbrojony obywatel ma prawo uczestniczyć w posiedzeniu w charakterze publiczności. Wśród niej są też dziennikarze, którzy specjalnego statusu nie mają, choć mogą wystąpić np. o nagrywanie rozprawy bądź zgodę na ujawnienie personaliów oskarżonego.

Co o takim incydencie myślą adwokaci – stali bywalcy sal sądowych?

– Uważam, że nie powinno do tego dojść w tych okolicznościach – mówi adwokat Grzegorz Kuczyński. – Sąd nie może zakazać publiczności opuszczania sali przed zakończeniem posiedzenia. Takie zarządzenie sądu może być jednak uzasadnione tokiem postępowania dowodowego: w razie składania zeznań przez świadka sąd może ograniczyć opuszczanie sali przez publiczność, jeżeli uzna, że może to mieć wpływ na dalsze dowody (chodzi o to, żeby świadkowie na korytarzu nie dowiedzieli się, co powiedzieli wcześniejsi). Jeśli jednak nie ma obawy o wpływanie na postępowanie dowodowe bądź zakłócenie powagi sądu, to nie ma podstaw do takiego traktowania publiczności – wyjaśnia.

Choroba łańcuchowa

– Jawność rozprawy oznacza, że każdy może na salę wejść i opuścić ją w dowolnym momencie. Jedynym wymaganiem jest zachowanie na tyle dyskretne, żeby nie zakłócać spokoju sali sądowej, z czym, przyznajmy, niektórzy przedstawiciele prasy mają kłopot – zauważa adwokat Jerzy Naumann. – Taki rwetes bywa powodem irytacji sędziów, żadne jednak pozwolenia ze strony sądu na wejście i wyjście nie są wymagane. Sąd nie może też pytać, co się często zdarza, o nazwisko, a w wypadku dziennikarzy – o redakcję. Jedynym uprawnieniem sędziego jest badanie, czy osoby wchodzące na salę nie są nieprzesłuchanymi świadkami, bo tym na sali przebywać nie wolno. Moim zdaniem – dodaje adwokat – opisane zachowanie sędziego wskazuje na początek pewnej przypadłości, która wynika z przerostu poczucia władzy – ulegają jej czasem niektórzy sędziowie o słabszym charakterze.

Jeszcze bardziej radykalny jest w ocenie prof. Bogudar Kordasiewicz: – Nie widać podstaw prawnych do takiego zachowania sędziego.

Reklama
Reklama

Najlepiej to wykazać, odwracając sytuację: przecież gdyby sędzia nie pozwolił komuś wejść na salę w trakcie rozprawy, ewidentnie naruszyłby zasadę jawności rozpraw. Zachowanie sędziego jest także przejawem „choroby łańcuchowej" (złego pojmowania zajmowania stanowiska sędziego) i spełnia przesłanki dyscyplinarnej odpowiedzialności sędziego, gdyż de facto prowadzi do ograniczenia jawności rozprawy.

Dziennikarze to nie anioły

Dziennikarze nie są oczywiście święci, a sąd czasem jakby się zabezpieczał. Pokazał to ostatni głośny proces Katarzyny W. oskarżonej o zabójstwo córeczki. Sąd ograniczył jawność – zabronił fotoreporterom robić zdjęcia podczas rozprawy i zmienił salę na mniejszą.

Formalnie oczywiście może tak postępować. Sędzia Barbara Piwnik mówiła zresztą w „Rzeczpospolitej" („Na sali rozpraw musi być porządek", 4 marca 2013 r.), że filmowanie całego przebiegu rozprawy, kamery ustawione przed stołem sędziowskim mogą wypaczyć niektóre dowody, np. zeznania świadków.

Stali bywalcy sądowi wskazują, że nieporozumienia na linii sędzia – dziennikarz wynikają w dużej mierze z tego, że zainteresowanie mediów i ich obecność na rozprawach to jeszcze dla niektórych sędziów trochę nowość. A dziennikarz to ktoś, kto przygląda się sprawie, może coś w zachowaniu sądu dostrzec niewłaściwego i opisać, skomentować. To burzy przyzwyczajenia.

Wielu adwokatów, ale także podsądnych przyznaje, że wystarczy, by na sali był choćby jeden dziennikarz, a wszyscy zaczynają zachowywać się inaczej.

– Kiedyś uczestniczyłem w rozprawie w sądzie w Nowym Jorku. Tam każdy sędzia ma swoją salę, w której zawsze prowadzi rozprawy, a miejsce dla publiczności jest spore. Dla dziennikarzy zarezerwowana jest pierwsza ławka i – uwaga! – specjalnie dla nich jest wystawiony duży ekran, na którym prezentowane są dowody – opowiada adwokat Krzysztof Czyżewski. – Każdy może wejść na rozprawę w jej trakcie i wyjść z niej w dowolnym momencie. Z drugiej strony sędzia tam cieszy się ogromnym szacunkiem i nikt nie ośmiela się naruszyć zasad, jakie on wyznacza. Poza tym nie do pomyślenia jest wchodzenie w kurtce, z telefonem komórkowym...

Reklama
Reklama

Hitem jest sytuacja z gmachu sądów warszawskich: rozprawa trwa w najlepsze, odbywa się jakaś ostra dyskusja, nagle drzwi sali się otwierają, wszyscy patrzą, kto to, a zza drzwi wychyla się człowiek w kurtce z torbą, wyciąga kolorową kartkę i kładzie na stole. Nie mówiąc nic, zamyka drzwi i wychodzi. Była to reklama pizzy. Dostarczył ją zresztą też do innych sal.

Ciekawe, jak zareagowałby sędzia W., gdyby na niego trafił.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.domagalski@rp.pl

Kwestie porządkowe na sali rozpraw

Sąd jest gospodarzem rozprawy.

Reklama
Reklama

- Może upomnieć osobę, która narusza powagę, spokój lub porządek czynności sądowych, a po bezskutecznym upomnieniu może ją wydalić z sali rozpraw. Gdy chodzi o osobę biorącą udział w sprawie – tylko wówczas, gdy mimo uprzedzenia o skutkach jej nieobecności wciąż zachowuje się niepoprawnie.

- Publiczność sąd może wydalić z sali rozpraw z powodu jej niewłaściwego zachowania.

- W razie naruszenia powagi, spokoju albo ubliżenia sądowi lub osobom biorącym udział w sprawie sąd może ukarać winnego grzywną do 10 tys. zł lub karą pozbawienia wolności do 14 dni.

Na podstawie art. 48–49 prawa o ustroju sądów powszechnych

Jawność w sądzie jest ważniejsza niż formalny porządek. Rolą sędziego jest zagwarantowanie porządku i powagi podczas rozprawy. Czy jednak sędziowie czasem tej władzy nie nadużywają?

Kilka dni temu w typowej sprawie o ochronę dóbr osobistych między byłymi ministrami (PO i PiS) przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga na salę prócz pełnomocników weszli dwaj dziennikarze, jeden znany sędziemu Bogdanowi W. z poprzedniej rozprawy.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Prawo rodzinne
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla konkubentów. Muszą się rozliczyć jak po rozwodzie
Dobra osobiste
Wypadek na A1. Sąd zdecydował ws. pozwów rodziny Sebastiana M.
Prawo karne
„Szon patrole” to nie zabawa. Prawnicy mówią, co i komu za nie grozi
Podatki
Skarbówka ostrzega uczniów i studentów przed takim „dorabianiem"
Spadki i darowizny
Chciała testament zgodny z prawem ukraińskim, notariusz odmówił. Co orzekł sąd?
Reklama
Reklama