Sąd Najwyższy w pełnym składzie zajmie się kwestią podpisu zastępcy ministra sprawiedliwości pod przenosinami sędziów do innych placówek. W lipcu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego podjęło uchwałę, że pod takimi przenosinami potrzebny jest podpis ministra, a nie jego zastępcy. Zgodnie z konstytucją może go bowiem składać wyłącznie szef resortu sprawiedliwości. Tymczasem to właśnie wiceminister podpisywał m.in. decyzje o przenoszeniu sędziów w związku z reformą polegającą na likwidacji małych sądów.
Sprawa jest poważna, ponieważ brak właściwego umocowania sędziego może skutkować nieważnością wyroku. O podjęcie uchwały przesądzającej kwestię ważności przeniesień zwrócił się do pierwszego prezesa SN minister sprawiedliwości.
Wczoraj pierwszy prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski zapowiedział, że sprawą zajmie się SN w pełnym składzie.
– Sytuacja rozwija się dynamicznie, Izba Karna 16 października zajęła stanowisko odmienne od zaprezentowanego w uchwale siedmiu sędziów SN – zwraca uwagę prezes Dąbrowski. – Są też sygnały o rozbieżnościach w sądach odwoławczych. Czekamy na uzasadnienie orzeczenia, które zapadło w Izbie Karnej SN – dodaje.
– To bardzo dobra wiadomość – tak zapowiedź pierwszego prezesa SN komentuje Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości. Podkreśla, że praktyka podpisywania przenosin przez wiceministrów trwała od 1997 r. i że utrzymanie interpretacji, że te akty nie mają mocy prawnej, groziłaby nieważnością milionów wyroków karnych (zdaniem prezesa Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia może chodzić o mniej, bo 200 tys. orzeczeń).