Podstawową formą kontaktu z Trybunałem Sprawiedliwości UE są pytania prejudycjalne, w których sądy I instancji mogą, a ostatniej muszą, występować o wykładnię prawa wspólnotowego albo rozstrzygnięcie, czy akt prawny obowiązuje. Polskie sądy występują z nimi rzadziej niż mniejsze Rumunia i Bułgaria, które przystąpiły do UE później.

– Co więcej, większość dotyczyła kwestii VAT, tak jakby to był główny problem prawny w Polsce – ironizowano podczas konferencję „Stosowanie europejskiego prawa cywilnego: wyzwanie dla sądów polskich". Zorganizował ją Instytut Wymiaru Sprawiedliwości kierowany przez prof. Andrzeja Siemaszkę. Sądy powszechne zadały tylko 16 pytań.

Sędzia Jacek Sadomski wskazał, że choć pytanie do TSUE jest podobne do pytań prawnych do SN, tylko trzy były zainicjowane przez strony sporu, choć dla nich głównie jest ta procedura. W jednej ze spraw powód wycofał wręcz odwołanie przed polskim sądem i wolał postąpić niezgodnie z prawem unijnym, by szybciej zakończyć sprawę.

Według prof. Piotra Machnikowskiego, prodziekana Wydziału Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, zachodzi sprzeczność między interesem sądów polskich, którym zależy na rozstrzygnięciu sporu, a interesem TSUE, któremu zależy na jednolitości prawa unijnego. Stąd mała liczba pytań. Według niego orzeczenia ETS wprowadzają nieraz wiele prawniczego zamieszania.