Rz: Kieruje pan jedną z największych apelacji w kraju. Wiąże się to z jakimiś szczególnymi problemami?
Maciej Żelazowski: Rzeczywiście, apelacja szczecińska jest spora, bo obejmuje trzy sądy okręgowe oraz 23 rejonowe. Podstawowym problemem są braki kadrowe, w szczególności na stanowiskach sędziowskich. Przeszkadza częsta zmiana przepisów, bo wymusza wiele czynności nadzorczych. Dziś obawy budzi losowy przydział spraw. Tworzony system ma jeszcze wiele wad i na razie wydłuży czas rozpoznania spraw, zwłaszcza w składach wieloosobowych. Wymusi też dodatkowe czynności przewodniczących wydziałów i kierowników sekretariatów. Dzięki zaangażowaniu wszystkich pracowników sądów udaje się jednak osiągnąć dość dobre na tle kraju wyniki.
Czy są jakieś szczególne rodzaje spraw załatwianych w sądach szczecińskich?
Położenie generuje wiele spraw charakterystycznych dla terenów nadgranicznych, związanych z takimi zjawiskami, jak przemyt narkotyków, handel ludźmi czy międzynarodowa przestępczość zorganizowana. Jest sporo spraw cywilnych czy gospodarczych z udziałem podmiotów zagranicznych. Jednocześnie na terenie apelacji funkcjonuje Izba Morska, która rozpoznaje sprawy wypadków morskich, prowadzi rejestr okrętów oraz przyjmuje protesty morskie.
Na czym polega kierowanie sądem apelacyjnym? To przecież nie tylko jeden sąd.