Trudno się temu dziwić, Banksy fascynuje fanów i media. Dziś jest nie tylko najsławniejszym artystą street artu, ale ikoną popkultury. Na wystawę „The Art of Banksy. Without Limits" w Centrum Praskim Koneser w Warszawie nie ma już biletów do marca, ale trzeba próbować. Wystawa czynna będzie do 11 kwietnia.
Wędrujące wydarzenie
– O tej wystawie myśleliśmy od dłuższego czasu – mówi „Rz" Anna Czerniejewska, jej co-promotor. – Pandemia krzyżowała szyki, ale organizator zdecydował, że zbudujemy ją i będziemy czekali na możliwość otwarcia. To pierwsza tak duża prezentacja Banksy'ego w Polsce. Bardzo nam zależało, żeby była nie tylko pokazem eksponatów. Chcemy opowiedzieć historię artysty, jak się zmienia jego twórczość i jakie jest jej przesłanie.
Organizatorem jest firma eventowa z Bukaresztu, a kuratorem Guillermo S. Quintana, artysta mieszkający w Berlinie. Wystawa podróżuje po świecie w różnych wariantach od 2016 r., ostatnio była w Wiedniu. Quintana zapewnia, że nigdy dwa razy w prezentacjach nie powtarza tej samej idei. Poszczególne wystawy różnią się też zestawem prac. W Warszawie poszerza ją dokumentacja kilkutygodniowego projektu „Dismaland" z 2015 r., czyli koszmarnego anty-Disneylandu w brytyjskim Weston-super-Mare. Banksy stworzył go we współpracy z blisko 60 artystami.
Pokaz to 100 prac z różnych miejsc, 17 z nich to oryginały. Nie ma oczywiście wyciętych fragmentów murów z graffiti Banksy'ego. Ich klimat odtwarzają instalacje. Postindustrialne wnętrza Konesera potęgują iluzję autentycznego street artu, np. replika „Hula-hooping girl" z dziewczynką kręcącą hula-hoop z opony rowerowej, która w ubiegłym roku pojawiła się w Nottingham w Anglii. Zgadają się wszystkie detale, nawet stojący w sąsiedztwie rower pozbawiony jest tylnego koła.
Oprócz instalacji są druki, obrazy, rzeźby, szablony – w sporej części repliki, ale i prace wypożyczone od kolekcjonerów, cytaty, zdjęcia, filmy.