Wszystkie drogi prowadzą do sztuki

W wielu miastach na świecie inteligentna i pomysłowa sztuka uliczna stanowi ich ozdobę. Warszawa, trochę przypadkiem, ma też taką szansę. Dobry pomysł Zarządu Dróg Miejskich, by pokolorować wiadukty, filary i wiaty, musi jednak doczekać się właściwej realizacji

Publikacja: 04.02.2009 10:41

Oprócz widocznego obok muru przy ul. Topiel 12 stołeczne graffiti i street art zaskakują bogactwem f

Oprócz widocznego obok muru przy ul. Topiel 12 stołeczne graffiti i street art zaskakują bogactwem form na służewieckim murze wokół Toru Wyścigów Konnych

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

W stolicy ciężko o dobry street art. Od lat w tej materii niewiele się zmienia, a pojawienie się na Pradze [V]iura – pierwszej w Polsce galerii streetartowej – wiosny nie czyni. Wciąż wiele dzieli nas od Berlina, Londynu, a nawet Wrocławia – najważniejszego polskiego ośrodka na europejskiej mapie zjawiska.

Tam kolorowe murale, perfekcyjnie wykonane szablony i inne pomysłowe ingerencje w przestrzeń stały się dla władz miasta sposobem na kreowanie wizerunku nowoczesnej metropolii. Przyjaznej młodym ludziom i otwartej na ich potrzeby. Przykładem jest ubiegłoroczna wrocławska akcja „Artyści Zewnętrzni”, na której zaprezentowała się śmietanka światowej sztuki ulicznej.

W Warszawie świadomość, że inteligentny i dobry „street” dodaje miastu charakteru i atrakcyjności, wciąż jest na etapie prenatalnym. Ale istnieje szansa, by to zmienić, a to za sprawą pomysłu Zarządu Dróg Miejskich na oddanie we władanie artystów swoich ścian. Niestety, już teraz pojawiają się pewne wątpliwości.

– Inicjatywa jest jak najbardziej godna uwagi – mówi Kwiatek, artysta związany z [V]iurem. – Obawiam się jednak, że szybko pojawią się próby cenzurowania naszej twórczości. Urzędnicy powiedzą: „Namalujcie biedronkę albo coś ładnego”.

Brak huraoptymizmu u artystów nie dziwi. Tradycja nieporozumień i konfliktów na linii miasto – streetartowcy i grafficiarze ma u nas swoją długą tradycję. Traci na tym przestrzeń publiczna, w której dzieje się – pomijając aktywność fundacji Bęc Zmiana – raczej niewiele. Dużo mogłoby się zmienić, gdyby urzędnicy nauczyli się w końcu odróżniać świadomych swego działania artystów streetartowych od bazgrzących po wagonach dla adrenaliny wandali. Zaproszenie do współpracy tych pierwszych powinno zagwarantować sukces całej inicjatywy.

Zapowiadane przez ZDM wielkie malowanie to niewątpliwie szansa na dialog z artystami, ale i nie lada wyzwanie logistyczne. – Z doświadczenia wiem, że przy dużych realizacjach tego typu najwięcej kosztów pożerają farby i rusztowania – mówi Kwiatek.

Artyści gotowi są pracować za darmo, konieczne może okazać się jednak znalezienie sponsora, który pokryłby koszty techniczne. Przy tak potężnym mecenasie jak miasto nie powinno stanowić to problemu.

Jeżeli nie skończy się jedynie na słowach, już wkrótce w Warszawie może być dużo więcej koloru i przestrzeni zinterpretowanej na nowo przez artystów.

Wszystko wygląda więc dość optymistycznie. Rozczarowaniem może zakończyć się jednak nadzieja urzędników, że kontrolowane malowanie ograniczy akty wandalizmu.

– Dla wielu grafficiarzy nielegalne malowanie to styl życia – mówi „Miesto”, artysta równie dobrze czujący się w stylistyce street artu, jak i graffiti. – Kolaborowanie z systemem nie wchodzi dla nich w grę.

Wszystko wskazuje na to, że sztuki, nawet tej destrukcyjnej i „złej”, nie da się zamknąć w rezerwatach i enklawach. Co nie znaczy, że nie należy próbować jej oswoić.

[ramka]Piotr Gierałtowski, firma designerska Extract

[b]Jako jeden z pierwszych malował pan graffiti w Warszawie. Czy to dobry pomysł, by grafficiarzy skanałować w wyznaczone przez władze miejsce?[/b]

Piotr Gierałtowski: Tak. Dzięki temu graffiti się rozwija. Malarze mają czas, miejsce i możliwości doskonalenia warsztatu w sposób kontrolowany. Przykłady z Nowego Jorku, Berlina czy Paryża pokazują, że stają się dzięki temu dojrzałymi artystami, wnoszącymi świeży powiew do sztuki. Wspomnianym miastom graffiti dodało wiele uroku. Zresztą – czy nam się to podoba, czy nie – graffiti jest nieodłączną częścią metropolii. Nad jego obecnością powinni myśleć architekci już na etapie projektowym.

[b]Czy przeznaczenie większej przestrzeni dla legalnego malowania będzie miało wpływ na to nielegalne?[/b]

Nie wierzę w to, że zalegalizowane do graffiti mury wyeliminują malowanie nielegalne. Mogą je ograniczyć. Są przecież grafficiarze, którzy wolą spokojną pracę, a nie szybkie malowanie przerywane oglądaniem się przez ramię.

[b]Jak więc wpłynąć na grafficiarzy, by nie malowali na zabytkach czy pociągach?[/b]

Każda metoda jest kosztowna. Można organizować warsztaty, kierunkować potrzebę malowania w stronę kreatywną, a nie destrukcyjną. Innym wyjściem jest ścigać, karać i zabezpieczać powierzchnie systemami antygraffiti. Jednak te próby nie dają żadnych rezultatów.

—rozmawiał Robert Rybarczyk[/ramka]

W stolicy ciężko o dobry street art. Od lat w tej materii niewiele się zmienia, a pojawienie się na Pradze [V]iura – pierwszej w Polsce galerii streetartowej – wiosny nie czyni. Wciąż wiele dzieli nas od Berlina, Londynu, a nawet Wrocławia – najważniejszego polskiego ośrodka na europejskiej mapie zjawiska.

Tam kolorowe murale, perfekcyjnie wykonane szablony i inne pomysłowe ingerencje w przestrzeń stały się dla władz miasta sposobem na kreowanie wizerunku nowoczesnej metropolii. Przyjaznej młodym ludziom i otwartej na ich potrzeby. Przykładem jest ubiegłoroczna wrocławska akcja „Artyści Zewnętrzni”, na której zaprezentowała się śmietanka światowej sztuki ulicznej.

Pozostało 85% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl