Wszystkie kompozycje – a jest ich 25 – mają podwójne datowania. Lata 90. i rok 2008, nawet 2009. Dlaczego? Bo malarz kilkanaście lat temu naszkicował postaci i przedmioty. Potem za pośrednictwem komputera powiększył rysunki, naniósł na obrazy i podmalował. Stary „rękopis” wypełnił nowymi treściami.
Patrzę na portrety bliskich i znajomych. Gorąca, pełna emocji kreska doskonale charakteryzuje modelki, oddaje nastrój chwili, ujawnia stopień zażyłości między artystą a pozującymi.
Zmiany, wprowadzone przez autora w ostatnich dwóch latach, fascynująco dopełniają te wizerunki. Wydaje się, że Fangor dorzucił wspomnienia, refleksje o przedstawionych osobach. Niektóre już nie żyją, lecz artysta przywraca im młodość, zdrowie, energię. Dotyczy to np. Ewy Pape. Na dwóch konterfektach pojawia się kwiecisto-owocowa. Słodka. Zapatrzona we własną urodę. Jakże inna jest Magda – szczupła, ascetyczna, zamyślona. Kolejne typy to barokowa Dani i klasyczna z urody, królewsko dumna Prowansalka.
Zachwyciły mnie „Dłonie” – z dużej litery, bo to tytuł obrazu. Kobiece rączki o polakierowanych paznokciach, ozdobione licznymi pierścionkami, ułożone z gracją. Wyabstrahowane z reszty postaci, zawieszone pomiędzy czerwonym gładkim tłem a skłębioną, bogatą materią sukienki (?). Taki pejzaż z rąk. Wystarczająco, żeby wyobrazić sobie ich właścicielkę.
Atutami prac są spontaniczność, rozmach i radość zestawiania ostrych, soczystych odcieni. Ich witalność udziela się odbiorcy. Trudno uwierzyć, że artysta ma 88 lat. Także konwencja, w której utrzymane są jego obecne płótna, zdaje się nie pasować do klasyka nowoczesności: to przedstawienia figuratywne! Nieco tylko odrealnione ekspresyjną, nierzeczywistą kolorystyczną gamą. Tak Matisse, Derain, Kandinsky zaczynali przygodę z fowizmem. Ale przypadek Fangora jest inny. On doszedł do skrajnej abstrakcji prawie pół wieku temu. Wykreował własny styl, zachwycił świat, odniósł sukces. Potem jakby się znudził nieprzedstawiającymi kompozycjami. Zawrócił do tego, co robił w młodości, do studenckich doświadczeń z szybkim, impresyjnym rysunkiem. Zmiksował je z późniejszymi abstrakcjami, dodał eksperymenty z fakturą z lat 80. i najnowsze kolaże. Ciekawy zabieg – przetasowanie czasu za pomocą sztuki. Swojego czasu – bo każdy wielki artysta żyje we własnej epoce, poza kalendarzem. Poza tym wybitni twórcy nie przywiązują się do osiągnięć, nie boją się eksperymentów. Jak Fangor.