Z punktu widzenia obcego

Wystawa. W łódzkim Atlasie Sztuki projekcja Krzysztofa Wodiczki "Goście" prezentowana na ostatnim weneckim biennale

Publikacja: 26.01.2010 18:00

Z punktu widzenia obcego

Foto: Materiały Promocyjne

– Nie jestem politykiem! – zarzeka się Krzysztof Wodiczko. – Po prostu daję szansę ludziom, których brak dokumentów wykreśla z udziału w życiu społecznym. Ich głosy powinny dać nam do myślenia. Oni nie akceptują świata, w jakim przyszło im żyć. Mają własne wyobrażenie o rzeczywistości i podążają tropami marzeń.

Polsko -amerykański artysta (rocznik 1943, wyemigrował w 1975 roku, w 1980 otrzymał prawo stałego pobytu w Kanadzie, sześć lat później – w USA) od połowy lat 90. organizuje w różnych miejscach globu projekcje o interwencyjnym charakterze. Na fasadach gmachów, pomnikach i monumentach wyświetla wideofilmy, których bohaterami są ludzie zmarginalizowani. We wszystkich pracach Wodiczko solidaryzuje się z ofiarami wyzysku i przemocy, z mniejszościami, bezdomnymi, weteranami wojennymi. Realizacja "Goście" poświęcona została imigrantom pracującym na czarno. Są wiecznymi gośćmi – stąd tytuł – w krajach, do których udali się w poszukiwaniu zarobku lub bezpieczeństwa. Nikt nie wie, co przeżyli, nim podjęli decyzję o wyjeździe. I nikt nie jest ciekaw ich doświadczeń. A szkoda, bo warto spojrzeć na świat z ich punktu widzenia. Poczuć się zawieszonym w próżni, zdanym wyłącznie na siebie, bez socjalnego wsparcia. Wodiczko powołuje się na słowa pewnego Roma z Rzymu: "Cyganie nie mają historii – własną noszę w sobie".

[srodtytul] Spotkanie przez szybę[/srodtytul]

Przed "Gośćmi" na każdym kroku piętrzą się problemy. Bez dokumentów i zatrudnienia nie istnieją wobec prawa. Więc ci, którzy dają im zarobić na czarno, bezkarnie ich wyzyskują. A legalnym obywatelom wydają się niegodni zainteresowania. Krzysztof Wodiczko usiłuje zburzyć ten mur obojętności. Sfilmował prawie 100 osób – emigrantów i ludzi z opieki społecznej pomagających tym pierwszym odnaleźć się w obcych krajach. Przybysze opowiadają o sobie, dzielą się problemami.

– Na co dzień nikt ich nie słucha – zauważa artysta. – Uchodzą za pasożytów, darmozjadów, nawet gdy tyrają jak niewolnicy. A przecież oni emigrują, żeby pracować i godnie żyć. Wielomiesięczne, ba! wieloletnie załatwianie formalności jest dla nich stratą bezcennego czasu.

W swych wynurzeniach "Goście" dalecy są od ekshibicjonizmu. Nie ujawniają personaliów, cedzą zdania. Zachowują wstrzemięźliwość, bo nie są ufni. Może udział w projekcie im zaszkodzi?

– Wybiłem okna w galerii – oczywiście metaforycznie – ale wmontowałem w nie półprzezroczyste szyby. Chciałem dać emigrantom okazję zbliżenia się do "legalnych" obywateli, tym zaś – do zrozumienia sytuacji przybyszów. Jednym i drugim wyznaczyłem spotkanie niejako w pół drogi. "Obcy" nie ujawniają się, "tubylcy" nie mogą ich rozpoznać. Okna są granicą zbliżenia, lecz także ekranem pozwalającym zachować anonimowość – wyjaśnia autor.

[srodtytul] Pies wśród ludzi[/srodtytul]

W zaciemnionych pomieszczeniach projekcja odbywa się na kilku ścianach. Emitowane na nie obrazy tworzą iluzję ośmiu gigantycznych okien. Za nimi widnieje pogodne niebo u schyłku dnia. Nawet kiedy pada, niebo nie ciemnieje… Na tle różowo-błękitnej łuny pojawiają się ciemne sylwetki gości. Postaci są rozmyte, o nieostrych konturach. Kiedy przybliżają się do szyb, niektóre fragmenty widać wyraźniej, lecz nadal nie można rozpoznać detali. Jedni myją mleczne szyby, inni przechodzą, jeszcze inni zatrzymują się na chwilkę rozmowy. Ktoś otwiera parasolkę – co oznacza, że pada. Jakaś dziewczyna stoi nieruchomo, przyciskając do witryny twarz. Usiłuje dostrzec, co dzieje się wewnątrz, czy zaznaczyć swoją obecność? Jest jeszcze pies. Pojawia się samotnie w kadrze. Skulony, przestraszony, bezpański.

– Pies od starożytności jest metaforą człowieka – zaznacza Wodiczko. – Psami nazywali się cynicy z Diogenesem na czele. A wielu z nich przybyło spoza Grecji. W różnych kulturach ludzie identyfikują się z psami, lecz mają do nich ambiwalentny stosunek. Chwalą za wierność i inne zalety, pogardzają za służalczość. Więc ten kundel, który pęta się w mojej projekcji, to także źle traktowany, lekceważony gość. [srodtytul] Uroda na wabia [/srodtytul]

Widziałam pracę Wodiczki w wersji roboczej, potem w Pawilonie Polska na biennale w Wenecji. W Atlasie pojawiło się kolejne rozwiązanie. Wideoinstalacja została rozłożona na dwie sale. Niektóre sceny przepływają z jednego wnętrza do drugiego. Postaci zdają się przemieszczać, wracać do oglądających, zaczepiać ich. Pytałam autora, który wariant uważa za trafniejszy.

W Wenecji odbiorca, wchodząc do pawilonu, od razu znajdował się w środku projekcji. Tu musi spędzić więcej czasu, powiązać sytuacje z dwóch sal. Wydaje mi się, że w ten sposób sens pracy staje się czytelniejszy. Poza tym w Łodzi mam o wiele lepsze głośniki! Słowa imigrantów unoszą się w powietrzu, dopełniają obrazy. Oprócz tego poszczególne, zsynchronizowane z kadrami kwestie słychać w słuchawkach.

Trzeba to podkreślić – praca jest niezwykle atrakcyjna wizualnie. W łódzkiej galerii po raz kolejny zachwyciła mnie urodą. Czemu służy jej wyrafinowana estetyka?

– Wizualne efekty nie są typowe dla moich poczynań – przyznaje Wodiczko. – Tym razem użyłem ich, żeby jak najdłużej zatrzymać widzów przed obrazami, żeby mieli czas zapoznać się z problemami "obcych". Dlatego kuszę ich ułudą piękna. Ale za tą fasadą kryją się cierpienia, poniżenie, strach przed jutrem. To, przed czym na co dzień uciekamy.

[i]Wystawa czynna do 7 marca[/i]

– Nie jestem politykiem! – zarzeka się Krzysztof Wodiczko. – Po prostu daję szansę ludziom, których brak dokumentów wykreśla z udziału w życiu społecznym. Ich głosy powinny dać nam do myślenia. Oni nie akceptują świata, w jakim przyszło im żyć. Mają własne wyobrażenie o rzeczywistości i podążają tropami marzeń.

Polsko -amerykański artysta (rocznik 1943, wyemigrował w 1975 roku, w 1980 otrzymał prawo stałego pobytu w Kanadzie, sześć lat później – w USA) od połowy lat 90. organizuje w różnych miejscach globu projekcje o interwencyjnym charakterze. Na fasadach gmachów, pomnikach i monumentach wyświetla wideofilmy, których bohaterami są ludzie zmarginalizowani. We wszystkich pracach Wodiczko solidaryzuje się z ofiarami wyzysku i przemocy, z mniejszościami, bezdomnymi, weteranami wojennymi. Realizacja "Goście" poświęcona została imigrantom pracującym na czarno. Są wiecznymi gośćmi – stąd tytuł – w krajach, do których udali się w poszukiwaniu zarobku lub bezpieczeństwa. Nikt nie wie, co przeżyli, nim podjęli decyzję o wyjeździe. I nikt nie jest ciekaw ich doświadczeń. A szkoda, bo warto spojrzeć na świat z ich punktu widzenia. Poczuć się zawieszonym w próżni, zdanym wyłącznie na siebie, bez socjalnego wsparcia. Wodiczko powołuje się na słowa pewnego Roma z Rzymu: "Cyganie nie mają historii – własną noszę w sobie".

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl