To najstarsza i największa na świecie tego typu impreza - od 1768 r. Królewska Akademia Sztuk otwiera swoje sale dla zwiedzających. Przychodzą tysiące londyńczyków, przyjeżdżają turyści. Można oglądać i kupować, padają rekordy frekwencji.
Siedziba akademii, dostojny Burlington House z okazałą bramą, stoi kilka kroków od zawsze zatłoczonego Piccadilly Circus i Green Parku, gdzie pracownicy okolicznych biur relaksują się podczas lunchu na miejskich leżakach. Na co dzień senny dziedziniec akademii i stołówkę słynącą z taniej, a smacznej kuchni, wypełniają studenci, artyści i leciwi profesorowie. Ale od 7 czerwca Burlington House znów jest jednym z najgorętszych adresów w mieście, a gości wita ustawiona przed wejściem rzeźba „Colouring Book" Jeffa Koonsa, jednego z najpopularniejszych i najdroższych artystów współczesnych. Barwna konstrukcja z tworzywa przedstawia społeczeństwo zafascynowane infantylizmem i młodością.
W Londynie można oglądać m.in. prace Anisha Kapoora, giganta sztuki, autora wielkoformatowych rzeźb stojących m.in. w Chicago i Neapolu. Atrakcją jest też „Praca Nr. 998" - piramida z krzeseł, czyli rzeźba Martina Creeda, zdobywcy nagrody Turnera.
W tym roku Akademicy zrezygnowali z tematu przewodniego imprezy, a największą salę przeznaczyli na „obiekty wiszące" - wszystkie znajdujące się tam prace zostały zawieszone w powietrzu. Kilkaset prezentowanych obrazów i rzeźb wybrano spośród 12 tysięcy zgłoszeń z 27 krajów. Wystawa Letnia tradycyjnie już prezentuje nowe dzieła uznanych twórców, wschodzących gwiazd, ale i debiutantów.
Mistrzowie i amatorzy mają tu równe prawa. Ta zasada, wyróżniająca imprezę Akademii spośród konkurencyjnych wydarzeń, jest jednym z powodów jej popularności, ale i utrapieniem wielu artystów. W tym roku kurator wystawy, rzeźbiarz i malarz, Christopher Le Brun, w rzadkim jak na przedstawiciela konserwatywnej brytyjskiej instytucji odruchu, powiedział: - Autorzy nie mają żadnego wpływu na kontekst i towarzystwo, w jakim ich prace są pokazywane. Pewnego razu moje obrazy wisiały za drzwiami, więc nikt nie zwracał na nie uwagi.