Pupil Fortuny na drugie miał Juliusz i to imię także przystawało jak ulał do jego natury. Oznacza bowiem mężczyznę towarzyskiego, chętnie przewodzącego w środowisku, pełnego humoru i energii, nieco lekkomyślnego i rozrzutnego, niechętnie zakładającego dom, ale jeśli już – to wiernego żonie i troskliwego dla dziatek.
Był właściwie samoukiem, kształcił się wyrywkowo, najchętniej podczas licznych peregrynacji. Za najpiękniejszy obiekt świata uważał konia czystej krwi, najlepiej rasy arabskiej. Ale mogły być też smukłe angliki, hetmańskie bachmaty, wykwintne wierzchowce amazonek; niekiedy załapywały się nawet chłopskie chabety czy ochwacone szkapy dorożkarskie.
Kossak całe życie z zapałem szkicował, rysował i malował te pełne temperamentu zwierzęta, niekiedy idealizując urodę swych modeli. Ba, konia uczynił bohaterem naszych dziejów. Zarówno dawna świetność sarmackiej Rzeczypospolitej, jak i ponura, lecz żywiąca się dawną tradycją rzeczywistość porozbiorowa, miały dlań wspólny jasny punkt: koński zad. Wyczesany i zadbany, lustrzanie lśniący, blikujący całą gamą odcieni.
Sympatia do szlachetnych wierzchowców oraz wrodzona pogoda nie pozwalały Kossakowi imać się tragicznych wątków z historii polskiej. Jego wyobraźnię zawsze niosło ku optymistycznym sytuacjom – końskim paradom, promenadom, polowaniom, przejażdżkom (z udziałem pięknym dam). Nieodmiennie cieszyła go obserwacja stadnin – co nietrudno zauważyć w jego malarstwie. Przykładem – ilustracja do poematu Wincentego Pola „Mohort. Rapsod rycerski z podania”, dzieło wydane w 1855 roku. Nie po raz pierwszy zaczerpnął motyw z rymowanych gawęd rycerskich Pola.
Panowie dzielili poglądy i żarliwe przywiązanie do rodzimej tradycji. W „Mohorcie” autor stworzył prototyp chrześcijańskiego rycerza patrioty, umieszczając jego dzieje i przygody w czasach Jana III Sobieskiego. Wizja bliska sercu konserwatysty Kossaka oraz tradycjonalisty Pola, zasłużonego dla Polski (choć przecież obcego pochodzenia), poezji i geografii.
Scena przedstawiona na obrazie „Mohort prezentujący stadninę…” to unaocznienie pasji oraz światopoglądu obydwu kamratów. Początek ostatniej dekady XVIII stulecia. Uroczy i młody książę Józef Poniatowski bawi na Kresach. Jego cicerone jest sędziwy żołnierz Mohort oprowadzający świetnego gościa po co zacniejszych stadninach Wschodu. Dookoła głównych postaci kręci się grono panków w szlacheckich strojach. Towarzyszą im dwie wyfiokowane amazonki. Zdaniem Kossaka krasa dam blednie w zestawieniu z urodą klaczek i ogierków, którym przeznaczył pierwszoplanową rolę w tym przedstawieniu. Gniadosze, siwki i kasztanki z wdziękiem truchtają, skubią trawę, zaczepiają się, flirtują.