Między zadem a dekoltem

Rzut oka na pełne zadowolenia oblicze antenata artystycznego rodu Kossaków – i od razu wiadomo, że Fortunat słusznie otrzymał to imię

Publikacja: 07.07.2010 07:01

Między zadem a dekoltem

Foto: Muzeum Narodowe w Warszawie

Pupil Fortuny na drugie miał Juliusz i to imię także przystawało jak ulał do jego natury. Oznacza bowiem mężczyznę towarzyskiego, chętnie przewodzącego w środowisku, pełnego humoru i energii, nieco lekkomyślnego i rozrzutnego, niechętnie zakładającego dom, ale jeśli już – to wiernego żonie i troskliwego dla dziatek.

Był właściwie samoukiem, kształcił się wyrywkowo, najchętniej podczas licznych peregrynacji. Za najpiękniejszy obiekt świata uważał konia czystej krwi, najlepiej rasy arabskiej. Ale mogły być też smukłe angliki, hetmańskie bachmaty, wykwintne wierzchowce amazonek; niekiedy załapywały się nawet chłopskie chabety czy ochwacone szkapy dorożkarskie.

Kossak całe życie z zapałem szkicował, rysował i malował te pełne temperamentu zwierzęta, niekiedy idealizując urodę swych modeli. Ba, konia uczynił bohaterem naszych dziejów. Zarówno dawna świetność sarmackiej Rzeczypospolitej, jak i ponura, lecz żywiąca się dawną tradycją rzeczywistość porozbiorowa, miały dlań wspólny jasny punkt: koński zad. Wyczesany i zadbany, lustrzanie lśniący, blikujący całą gamą odcieni.

Sympatia do szlachetnych wierzchowców oraz wrodzona pogoda nie pozwalały Kossakowi imać się tragicznych wątków z historii polskiej. Jego wyobraźnię zawsze niosło ku optymistycznym sytuacjom – końskim paradom, promenadom, polowaniom, przejażdżkom (z udziałem pięknym dam). Nieodmiennie cieszyła go obserwacja stadnin – co nietrudno zauważyć w jego malarstwie. Przykładem – ilustracja do poematu Wincentego Pola „Mohort. Rapsod rycerski z podania”, dzieło wydane w 1855 roku. Nie po raz pierwszy zaczerpnął motyw z rymowanych gawęd rycerskich Pola.

Panowie dzielili poglądy i żarliwe przywiązanie do rodzimej tradycji. W „Mohorcie” autor stworzył prototyp chrześcijańskiego rycerza patrioty, umieszczając jego dzieje i przygody w czasach Jana III Sobieskiego. Wizja bliska sercu konserwatysty Kossaka oraz tradycjonalisty Pola, zasłużonego dla Polski (choć przecież obcego pochodzenia), poezji i geografii.

Scena przedstawiona na obrazie „Mohort prezentujący stadninę…” to unaocznienie pasji oraz światopoglądu obydwu kamratów. Początek ostatniej dekady XVIII stulecia. Uroczy i młody książę Józef Poniatowski bawi na Kresach. Jego cicerone jest sędziwy żołnierz Mohort oprowadzający świetnego gościa po co zacniejszych stadninach Wschodu. Dookoła głównych postaci kręci się grono panków w szlacheckich strojach. Towarzyszą im dwie wyfiokowane amazonki. Zdaniem Kossaka krasa dam blednie w zestawieniu z urodą klaczek i ogierków, którym przeznaczył pierwszoplanową rolę w tym przedstawieniu. Gniadosze, siwki i kasztanki z wdziękiem truchtają, skubią trawę, zaczepiają się, flirtują.

Stary Mohort kieruje na zwierzęta maślane z zachwytu spojrzenie; ręką wskazuje co wspanialsze okazy. Daremne jego wysiłki – książę Pepi nie wydaje się zainteresowany tematem. Kusi go co innego – dekolt powabnej blondynki w różowej sukni, od której nie może oderwać wzroku. Nie darmo cieszył się opinią donżuana… Co z wyraźną satysfakcją podkreślił Juliusz Kossak.

[i]Autorka jest krytykiem artystyczny „Rzeczpospolitej[mail=m.malkowska@rp.pl]m.malkowska@rp.pl[/mail][/i]

[ramka]

[b]Fortunat Juliusz Kossak (1824 – 1899)[/b]

Herbu Kos. Urodzony w Wiśniczu Nowym k. Bochni, syn sędziego, właściciela niewielkiej wsi Knihinin pod Stanisławowem. Jego pierwszym mistrzem był słynny malarz koni Piotr Michałowski. Do 1850 r. podróżował po majątkach ziemskich Podola, Wołynia, Małopolski oraz Ukrainy; odwiedził Petersburg i Moskwę. W 1852 r. krótko uczył się malarstwa w Wiedniu.

W 1855 r. poślubił w Warszawie Zofię Gałczyńską. Wkrótce młode małżeństwo przeniosło się na kilka lat do Paryża, gdzie przyszli na świat trzej synowie Juliusza. Po powrocie do Warszawy w 1860 r. objął stanowisko kierownika artystycznego popularnego „Tygodnika Ilustrowanego”, a także nauczał w żeńskiej szkole rysunkowej. Potem znów podróżował po Europie i wreszcie na stałe osiadł w Krakowie. Należał do inicjatorów utworzenia krakowskiego Muzeum Narodowego. W 1869 r. (był już ojcem piątki dzieci) kupił dworek na obrzeżach miasta, zwany początkowo Wygodą, potem Kossakówką. To miejsce spotkań kulturalno-intelektualnej elity Krakowa, po wyzwoleniu uznane za pamiątkę narodową i wpisane w rejestr zabytków, obecnie popada w ruinę. Juliusz zapoczątkował artystyczny ród Kossaków: synowie Wojciech i wnuk Jerzy byli malarzami, wnuczki Zofia, Magdalena i Maria miały talenty literackie. Senior rodu w 1880 r. został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Franciszka Józefa.[/ramka]

Pupil Fortuny na drugie miał Juliusz i to imię także przystawało jak ulał do jego natury. Oznacza bowiem mężczyznę towarzyskiego, chętnie przewodzącego w środowisku, pełnego humoru i energii, nieco lekkomyślnego i rozrzutnego, niechętnie zakładającego dom, ale jeśli już – to wiernego żonie i troskliwego dla dziatek.

Był właściwie samoukiem, kształcił się wyrywkowo, najchętniej podczas licznych peregrynacji. Za najpiękniejszy obiekt świata uważał konia czystej krwi, najlepiej rasy arabskiej. Ale mogły być też smukłe angliki, hetmańskie bachmaty, wykwintne wierzchowce amazonek; niekiedy załapywały się nawet chłopskie chabety czy ochwacone szkapy dorożkarskie.

Pozostało 85% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl