Twórcy i profesjonaliści o międzynarodowej renomie ostrzegają, że nie będą współpracować z powstającym w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich muzeum, ani z żadnym oddziałem Guggenheima na świecie. To poważne zagrożenie dla prestiżowej placówki, która ma wpisać rejon Zatoki Perskiej na globalną mapę sztuk plastycznych. Muzeum tworzy swą kolekcję od zera, w pośpiechu. Jego chlubą mają być największe na świecie zbiory współczesnej sztuki Bliskiego Wschodu. Protest artystów może zahamować te wysiłki.
W petycji skierowanej do Richarda Armstronga, dyrektora fundacji Guggenheima, napisali: „Na wyspie Saadiyat, w miejscu budowy muzeum, dochodzi do pogwałcenia praw człowieka". Powołują się na opracowany w 2009 r. raport organizacji Human Rights Watch, która udokumentowała przypadki nadużyć wobec zatrudnionych na budowie imigrantów. Chodzi m.in. o opłaty, które musieli uiścić, żeby uzyskać zatrudnienie.
94 cytowanych w raporcie robotników zapłaciło od 1800 do 4100 dolarów. Guggenheima w Abu Zabi budują przede wszystkim ubodzy przyjezdni z Indii, Bangladeszu, Pakistanu. Autorzy petycji domagają się zwrócenia pieniędzy zatrudnionym. Żądają też, by miejsce ich zakwaterowania - kompleks tymczasowych budynków na wyspie Saadiyat - odwiedziła niezależna komisja i oceniła warunki pobytu oraz pracy robotników, a później podała ustalenia do wiadomości publicznej.
„Nadużycia grożą zhańbieniem reputacji Guggenheima, stanowią poważne moralne wyzwanie dla tych, którzy zostaną zaproszeni do współpracy z muzeum. Nie należy od nikogo oczekiwać, że wystawi swoje prace w budynku zbudowanym na plecach wykorzystywanych pracowników".