Niektórzy z tej ponad dwudziestki młodych ludzi związanych z moskiewską sceną artystyczną do ostatniej chwili nie wiedzieli, czy dostaną wizy. Innych gryzą wyrzuty sumienia: zostawili w kraju przyjaciół, którzy siedzą za działalność artystyczną w więzieniu. Są w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Rozmawiają w muzealnej kawiarni, w westybulu. Grzebią coś w swoich laptopach, doglądają instalacji prac na pierwszej w Polsce wystawie współczesnej sztuki rosyjskiej.
Ekspozycja nazywa się jak popularna gra komputerowa: „Angry Birds". W tej grze ptaki atakują świnie, kojarzone z władzą i przymusem. A wściekłe ptaki z Moskwy to głos Rosji, która od grudnia ubiegłego roku masowo wychodzi na ulice. Głos ten wykuwał się latami, bo ci artyści tworzyli pierwsze instalacje i happeningi jeszcze wówczas, gdy na opozycyjnych wiecach w Moskwie i Petersburgu zjawiała się zawsze ta sama garstka osób. Teraz głos ten dojrzał i nabrał siły. Co zapowiada?
– Zmianę – twierdzi Joanna Mytkowska, dyrektorka muzeum. – Jestem z pokolenia, które już jedną transformację widziało. Widziałam, jak powstawało nowe pokolenie artystów, które zaczynało mówić innym językiem. Miało inne źródła inspiracji, inne cele. To niesamowite doświadczenie i nie zdarza się co roku. Nie zdarza się nawet co dziesięć lat. A w Rosji nastał właśnie moment, kiedy sztuka zaczyna coś znaczyć dla społeczeństwa.
Oligarchowie albo wojna
Głos wściekłych ptaków z Moskwy brzmi o tyle bardziej donośnie, że rozlega się po latach ciszy.
– Od 2000 r. rosyjska scena artystyczna się kompletnie zamknęła – opowiada Mytkowska. – Interesowaliśmy się Rosją od dawna, braliśmy udział w dużym projekcie badawczym „Former West" o końcu koncepcji Zachodu. Zajęliśmy się właśnie Rosją, bo to nasz sąsiad i zarazem miejsce, o którym było mało informacji. Mniej więcej do roku 2000 sceny artystyczne we wszystkich krajach, gdzie dokonała się transformacja, rozwijały się tak samo. Sztuka była krytyczna, stawała się głosem zmian. Tak działo się mniej więcej wszędzie.