Niepełno-prawni twórcy

W myśl ustawy twórcy dzieła przysługują prawa autorskie. Autor ma wyłączne prawo do rozporządzania swoimi wytworami. Okazuje się jednak, że artyści niepełnosprawni intelektualnie są traktowani, jakby tych praw nie mieli

Publikacja: 30.09.2012 19:00

Niepełno-prawni twórcy

Foto: Przekrój, Tadeusz Głowala Tadeusz Głowala

Red

Przekonali się o tym m.in. kuratorzy warszawskiej galerii Apteka Sztuki prowadzonej przez stowarzyszenie Otwarte Drzwi. Apteka Sztuki jest instytucją z silnym zacięciem społecznym (jest też ZAZ-em, czyli zakładem aktywności zawodowej osób niepełnosprawnych), nastawioną na inicjowanie niekonwencjonalnych przedsięwzięć artystycznych. Dlatego obok uznanych profesjonalnych artystów prezentuje też twórców art brut (sztuki twórców niepełnosprawnych). Pierwsza wystawa inaugurująca działalność Apteki w 2009 r. miała pokazać prace jednego z podopiecznych domu pomocy społecznej – wizjonerów spychanych i przez społeczeństwo, i przez środowisko artystyczne poza nawias „normalnej kultury".

Początkowo był pomysł zaproszenia Radosława Pytelewskiego, najbardziej rozpoznawalnego polskiego artysty art brut, który jest podopiecznym Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowym Miszewie. Gdy kuratorzy przeglądali stronę ośrodka, natknęli się na małą reprodukcję obrazu innego podopiecznego – Tadeusza Głowali. Pojechali tam. Poznali artystę. Dogadali się z nim. Pani dyrektor ośrodka niechętnie myślała o jakichkolwiek akcjach promocyjnych, wystawach czy sprzedaży jego prac. Ale w końcu udało się i ją namówić na wystawę w Warszawie.

– Zależało nam, by pokazać jego niesamowite obrazy, tak jak na to zasługują. Oprawiliśmy je, wyeksponowaliśmy. Okazało się, że prace, które dotąd były pokazywane po jakichś bynajmniej nieartystycznych imprezach i czasem sprzedawane za niewielkie pieniądze jako sztuka niepełnosprawnych, teraz nabrały dużej rynkowej wartości. Sprzedawaliśmy je za 3–6 tys. zł. Zyskiwał na tym artysta (bo to z nim galeria podpisała umowę), ale pośrednio i ośrodek pomocy społecznej, którego artysta był przecież podopiecznym. Wydawało nam się, że wszyscy powinni być zadowoleni z takiego obrotu sprawy – mówi Katarzyna Haber, kuratorka Apteki Sztuki.

Ktoś najwyraźniej nie był. Parę miesięcy po wystawie Tadeusza Głowali po jego prace, które były w depozycie w galerii, zgłosił się mężczyzna. Prosił o wysłanie zdjęć do katalogu w związku z wystawą, która odbędzie się w Instytucie Polskim w Wiedniu. Zarówno kuratorzy, jak i twórca bardzo się ucieszyli, że prace będą pokazane w tak prestiżowym miejscu.

Wystawy w halach sportowych

– Po trzech miesiącach mężczyzna pojawił się nagle i powiedział, że bierze obrazy. Bez uprzedzenia, bez dokumentów. Zadzwoniliśmy do Instytutu Polskiego w Wiedniu. Tam panie powiedziały, że owszem, wystawa będzie. Po naszych naleganiach przysłali podpisany fax, że wypożyczają obrazy na czas trwania trzech wystaw. Nie określono terminu zwrotu prac. A wystawy wcale nie miały odbyć się w Instytucie Polskim w Wiedniu, tylko w trzech ośrodkach sportowych na terenie Austrii. Ostatnia w hali sportowej w Grazu. Sprawa była przedziwna. Zaczęłam się tym interesować – opowiada Haber. – Dowiedzieliśmy się, że są to mało prestiżowe imprezy, na których wystawiane są prace polskich artystów art brut. Później okazało się, że takie imprezy są organizowane częściej niż raz w roku w różnych miejscach. Dzieła są tam prawdopodobnie sprzedawane za śmiesznie niskie kwoty. Artyści zwykle nawet nie wiedzą, że ich prace są akurat wystawiane. Jak to możliwe?

Jak twierdzi Anna Machalica-Pułtorak, prezes stowarzyszenia Otwarte Drzwi (kierującego galerią i od lat zajmującego się problemami osób marginalizowanych społecznie), problem polega na tym, że nikt w Polsce nie zakłada, iż prace artystów niepełnosprawnych najczęściej tworzone w ramach terapii zajęciowej mogą mieć jakąś wartość artystyczną. Mówi się tylko o ich wartości terapeutycznej. A więc to, co zostanie w trakcie warsztatów wyprodukowane, jest własnością warsztatów. Nikt nie zastanawia się, czy prace te mają wartość rynkową, więc nie traktuje się ich w kategorii praw autorskich.

Prace mogą być wywożone do Austrii nie jako dzieła sztuki, bo nie są tak klasyfikowane (odpadają duże koszty oraz kwestia przepisów) i sprzedawane za małe sumy. Ośrodek coś z tego ma. Artysta raczej nic. Co się dalej dzieje z obrazami? To nie jest jasne. Dlaczego ośrodkom bardziej zależy na takich aukcjach niż na sprzedawaniu prac na rynku sztuki, z prestiżem i po odpowiedniej cenie?

Prawo prawem, ośrodki swoje

– Niedługo po tym, jak odmówiliśmy wysłania prac do Austrii, dostaliśmy wezwanie do natychmiastowego zwrotu prac Tadeusza Głowali do ośrodka w Miszewie. Straszono nas policją – przypomina sobie kuratorka. – To było absurdalne! Sprzedawaliśmy te prace po bardzo dobrych cenach z korzyścią dla artysty. Może ośrodkowi chodziło o to, że utraci wyłączny wpływ na los obrazów? Tego wpływu nigdy nie miał sam Głowala. Nawet gdy znudziło mu się malowanie i chciał zająć się czymś innym, na przykład fotografią, na zajęciach terapeutycznych pojawiły się naciski, by pozostał przy malarstwie.

– Nie ma oddzielnej ustawy regulującej sprawę praw autorskich osób niepełnosprawnych. Jest kwestią dobrej woli, jak prawa autorskie osób tworzących w ośrodkach w ramach terapii zajęciowej będą interpretowane – twierdzi Anna Machalica. Z kolei prawniczka Małgorzata Łojkowska zwraca uwagę, że nie ma również prawa, które by pozwalało na traktowanie prac przez kogoś wytworzonych w kategoriach innych niż zapisy prawa autorskiego. – W myśl przepisów ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych prawa autorskie przysługują twórcy, a twórcą może być każda osoba fizyczna, niezależnie od wieku czy stanu zdrowia. Może być nim więc także osoba ubezwłasnowolniona lub dziecko. Wszelkie prace plastyczne tworzone przez osoby niepełnosprawne podlegają ochronie prawno-autorskiej na takich samych zasadach jak inne dzieła – komentuje.

Praktyka jest inna. To, co powstaje w ramach terapii, jest traktowane jako skutek uboczny „procesu terapeutycznego", a nie wytwór artystyczny. Terapeuci twierdzą, że mają do tych prac prawo, gdyż dostarczyli materiały. Tak tłumaczyła to pani dyrektor domu pomocy w Nowym Miszewie w rozmowie z kuratorami (z „Przekrojem" nie chciała rozmawiać).

– Pani dyrektor miała ogromne pretensje, gdy Głowala wynosił jakieś obrazy z ośrodka i obdarowywał nimi swoich znajomych – opowiada Katarzyna Haber. – To bardzo w Głowalę uderzało. Tak, jakby w rzeczywistości nie miał żadnych praw do swoich wytworów. Być może dostaje za nie jakieś pieniądze, jakiś procent od wartości sprzedażowych, tego nie wiem, jednak nie ma możliwości decydowania, komu, za ile i które obrazy sprzeda.

Prawo do dzieła i do egzemplarza

Tymczasem prawo mówi, że przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Przepisy nie zawierają żadnych szczególnych regulacji dotyczących prac osób uczestniczących w zajęciach edukacyjnych czy też terapeutycznych – obowiązują tu przepisy ogólne.

– Art. 192 Kodeksu cywilnego stanowi, że kto wytworzył nową rzecz z cudzych materiałów, staje się jej właścicielem, jeżeli wartość nakładu pracy jest większa od wartości materiałów. Wtedy właściciel materiałów traci swoje prawo. Zazwyczaj wartość nakładu pracy intelektualnej i wytwórczej jest większa niż wartość materiałów, a więc autor staje się nie tylko uprawniony z tytułu praw autorskich, ale także staje się właścicielem egzemplarza, tj. materialnego nośnika utworu. Bo trzeba jeszcze pamiętać, że czym innym jest prawo do utworu, a czym innym prawo do konkretnego egzemplarza – twierdzi Małgorzata Łojkowska. – Warto pamiętać, że użycie pracy bez zgody autora może skutkować koniecznością wypłaty odszkodowania – dodaje.

Tylko kto miałby się o nie upomnieć? Sami zainteresowani nie są informowani o swoich prawach. W dodatku są zwykle całkowicie lub częściowo zależni od ośrodków. W Mazowieckim Ośrodku Kultury w Warszawie miała się w tym roku odbyć konferencja na temat praw autorskich osób niepełnosprawnych. Jednak przyszły na nią tylko trzy osoby. Do żadnej dyskusji nie doszło.

Przekonali się o tym m.in. kuratorzy warszawskiej galerii Apteka Sztuki prowadzonej przez stowarzyszenie Otwarte Drzwi. Apteka Sztuki jest instytucją z silnym zacięciem społecznym (jest też ZAZ-em, czyli zakładem aktywności zawodowej osób niepełnosprawnych), nastawioną na inicjowanie niekonwencjonalnych przedsięwzięć artystycznych. Dlatego obok uznanych profesjonalnych artystów prezentuje też twórców art brut (sztuki twórców niepełnosprawnych). Pierwsza wystawa inaugurująca działalność Apteki w 2009 r. miała pokazać prace jednego z podopiecznych domu pomocy społecznej – wizjonerów spychanych i przez społeczeństwo, i przez środowisko artystyczne poza nawias „normalnej kultury".

Pozostało 92% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl