– Kacper Kowalski robi zdjęcia, latając na paralotni lub wiatrakowcu. Wznosząc się nad ziemią, uzyskuje perspektywę dla innych niedostępną – mówi „Rz" Agnieszka Jacobson-Cielecka, kuratorka wystawy. – Lata stosunkowo nisko i osiąga prędkości mniejsze niż samolotem, więc ma więcej czasu, żeby uchwycić w kadrze to, co go interesuje. Jego zdjęcia, choć abstrakcyjne to czysty realizm. Nie komentuje rzeczywistości, tylko ją rejestruje. Komentarzem, a raczej zaproszeniem do refleksji jest koncepcja wystawy i albumu.
– Tworzę portret cywilizacji – mówi „Rz" fotograf. – Z zawodu jestem architektem, dlatego w specyficzny sposób patrzę na przestrzeń i utrwalam ją w jak najpiękniejszy sposób, estetyka i forma są dla mnie kluczem. Nie chcę też nazywać tego, co jest na zdjęciach. Bardzo ważne dla mnie jest to, że człowiek najpierw patrzy, potem zaś ocenia, czy się mu podoba czy nie, a dopiero na końcu zastanawia się, na co tak naprawdę patrzy.
Kacper Kowalski pokazuje, jak pozostawione przez ludzi ślady wyglądają z góry. To są tytułowe „Efekty uboczne" naszej działalności. Ale również natura zmienia nasze otoczenie, widać to w reportażu zrobionym w maju 2010 r. podczas powodzi w Sandomierzu.
Trudno od razu odkryć, gdzie poszczególne zdjęcia były robione, zarówno patrząc w galerii na duże formaty zdjęć, jak i zaglądając do perfekcyjnie przygotowanego przez grafika Edgara Bąka albumu. Gdyby nie zamieszczone w nim wskazówki, np. współrzędne geograficzne, w większości przypadków określenie miejsca nie byłoby możliwe.