Tajemnice światła

Z daleka wyglądają jak kolorowe obrazy lub grafiki. Z bliska okazują się fotografiami. Artysta natomiast ujawnia, że punktem wyjścia tych zdjęć były pozbawione koloru rzeźbiarskie instalacje. Barw nabrały w grze światła.

Zobacz galerię zdjęć

Dlaczego Berendt jako główne medium wybiera fotografię, skoro zaczyna od tworzenia obiektu w pracowni? Zdarza się także, że maluje, choć obrazów nie wystawia publicznie, przynajmniej na razie.

Fotografia – wyjaśnia  - pozwala mi spiąć działania we wszystkich innych projektach: malarskich rzeźbiarskich i performatywnych. Ważne, że to ja podejmuję w niej decyzję i określam punkt widzenia.

Fotograficzną serię „EVERY SINGLE CRASH" Filip Berendt tworzył przez trzy miesiące podczas rezydencjalnego pobytu w Taipei Artist's Village. Na Tajwanie była wówczas pora deszczowa i artysta pracował głównie w pracowni.

W prezentowanym cyklu pozostało coś z azjatyckiej egzotyki. Kryje się ona już w samym kolorze. Dominują obce, fluoryzujące odcienie, dalekie od barokowego dziedzictwa, do którego Berendt zwykł się odnosić we wcześniejszych seriach, takich jak: „Still life" czy „Badlands". Są za to: neony, metaliczne lakiery i ostre, zaczepne połączenia. W nich odbija się Azja, w której projekt powstawał projekt. Ta nowoczesna, skąpana w sztucznym świetle – przekonuje kuratorka pokazu Lucyna Sosnowska.

Artysta uważa jednak, że choć jakiś refleks azjatycki pojawia się w tych pracach, to nie jest to dla niego najważniejszy trop. -  Kluczem do moich prac jest rozmyta natura obiektu, odpryski światła i dążenie do abstrakcji – tłumaczy. - Na tych analogowych fotografiach gubię ostrość,  czyli realność, która pozwala od razu zdefiniować elementy tworzonego świata.

Choć Berendt pracę zaczyna od zbudowania instalacji z folii i papierów, to potem je niszczy, bo uważa, że głównym jego celem jest abstrakcyjny obraz uzyskany na fotografii. Serię zapoczątkowaną na Tajwanie kontynuuje obecnie w Polsce, ale to już inne prace, bo zmieniło się otoczenie, materiały i światło. W przyszłym roku zamierza wydać książkę, która przybliży cały proces powstawania cyklu „EVERY SINGLE CRASH".

Wystawa inauguruje kolejny rok nietypowego programu upowszechniania sztuki współczesnej, realizowanego przez Andel's Hotel Łódź. Hotel usytuowany w poprzemysłowym obiekcie - w zrewitalizowanej (przez pracownę OP ARCHITEKTEN) XIX-wiecznej przędzalni byłego włókienniczym imperium Izraela Poznańskiego, czyli w kulturalno-handlowym kompleksie obecnej Manufaktury.

Andel's  ma także stałą ambitną kolekcję sztuki, która cały czas się powiększa. Można w niej zobaczyć prace takich artystów, jak: Małgorzata Borek, Mikołaj Długosz, Grzegorz Drozd, Maurycy Gomulicki, Gregor Eldarb, Magda Hueckel, Maciej Kurak, Dominik Lejman, Joanna Małecka, Rafał Milach, Tomasz Partyka, Iwo Rutkiewicz, Ula Tarasiewicz, Mariusz Waras (m-city).

Czasowe autorskie wystawy sztuki współczesnej z kuratorskiego cyklu ANDEL'S QUARTER oraz ANDEL'S PHOTO od tego roku będą organizowane częściej, tzn. co miesiąc. A w czerwcu ANDEL'S PHOTO weźmie udział w Międzynarodowym Festiwalu Fotografii w Łodzi.